Grzegorz był dziennikarzem. Taki spokojny,
opanowany człowiek o analitycznym umyśle. Na zewnątrz nie ujawniał emocji. Gdy
zaczął pić, był pewny, że panuje nad wszystkim. Bo to tylko trochę, w każdej
chwili może przestać. Mijały lata, nawet nie zauważył, kiedy stał się
nałogowcem. Nie przyjmował do wiadomości, że rzadko trzeźwieje i całymi dniami
chodzi „zawiany”, a nawet przyjeżdża pod wpływem do pracy. W końcu zaczął
wypierać nawet to, że często traci świadomość i nie wie, co robi. „Wiesz, na
osiedlu muszę mieć jakiegoś sobowtóra. Ludzie mówili, że wczoraj awanturowałem
się w sklepie” – opowiadał przyjacielowi, który bezskutecznie próbował
uświadomić mu, że musi się za siebie zabrać. On jednak do końca oszukiwał się,
że wszystko jest w porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz