Europę o sercu zamkniętym na dobroć i z rozumem zamkniętym
na prawdę zmiecie byle powódź. Boimy się Barcelony, boimy się Manchesteru.
Boimy się enklaw w niejednym państwie – enklaw rządzących się szariatem.
Słucham kazania arcybiskupa Nossola, wygłoszonego w czasie sierpniowych
uroczystości w Kamieniu Śląskim. Wynotowuję wątki. I ten o lęku: „My nie
powinniśmy się bać nawet mocnego islamu. Ale musimy się bać przede wszystkim
słabego chrześcijaństwa”. Jerozolima. Piątkowy ranek. Nad całą okolicą z
głośników rozlega się głos imama – trwają modlitwy. Najmłodsi – chłopcy
jeszcze, najstarsi – sędziwi starcy. Ale większość to młodzi mężczyźni, w
milczeniu, skupieniu idą pokłonić się Bogu na ich (teraz ich) świętym miejscu.
W żadną niedzielę takiej ludzkiej rzeki na drodze ku chrześcijańskiej świątyni
nie uświadczysz. I dobroci, i prawdy nie dostaje dziś Europie i Europejczykom.
I to napawa lękiem. Europę o sercu zamkniętym na dobroć i z rozumem zamkniętym
na prawdę zmiecie byle powódź. Czy jest już za późno? By powódź zatrzymać –
pewnie za późno. By umocnić naszą pozycję – za późno nie jest. Tylko że czasu
na próżne i głupie spory trwonić nie wolno! Ale ulegać oszołomom też nie
należy. ks. Tomasz Horak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz