Kto myli miłość z jakąś jej imitacją, popełnia tak poważny
błąd, jakby mylił błogosławieństwo z przekleństwem albo życie ze śmiercią.
Pożądać i współżyć potrafią także gwałciciele, natomiast ci, którzy kochają,
żyją w czystości i rezerwują współżycie seksualne wyłącznie dla małżonków,
czyli tych, którzy tak siebie nawzajem kochają, że decydują się na wspólne
życie aż do śmierci, w dobrej i złej doli. Zakochać potrafią się już dzieci w
przedszkolu, a przecież jest oczywiste, że nie potrafią jeszcze kochać i
dlatego nie mogą zawrzeć małżeństwa. Zakochanie to zafascynowanie emocjonalne,
które może przyjść bez powodu i odchodzi bez przyczyny. Zamienia się ono w
miłość albo w nicość. Człowiek zakochany kieruje się uczuciami i dlatego bywa
nieobliczalny w swoim postępowaniu. Potrafi skrzywdzić samego siebie, na
przykład ufając komuś, kto na zaufanie nie zasługuje. Potrafi też skrzywdzić
osobę, w której się zakochał, odrywając ją od rodziców i Boga czy wciągając w
seks albo jakieś uzależnienie. Ten, kto kocha, panuje nad emocjami i nigdy nie
skrzywdzi tej drugiej osoby. Zakochanie jest pewnego rodzaju emocjonalną
niewolą. Na szczęście tego typu niewola zwykle nie trwa wiecznie. Miłość różni
się nie tylko od zakochania. Różni się też od tolerancji, która w praktyce
oznacza pobłażliwość dla zła czy dla krzywdzenia kogoś. Miłość to nie to samo,
co akceptacja, gdyż akceptować to mówić: "Bądź sobą!", a kochać to
mówić: "Pomogę ci nieustannie się rozwijać i stawać coraz bardziej
podobnym do Boga". Akceptacja blokuje rozwój, a miłość mobilizuje do stawania
się najpiękniejszą wersją samego siebie. Ponadto miłość to nie "wolne
związki", bo nie istnieją związki, które nie są związkami, czyli które nie
wiążą. To wewnętrznie sprzeczne wyrażenie ma ukryć fakt, że chodzi tu o związki
byle jakie, niewierne, nieodpowiedzialne, nietrwałe. Wreszcie miłość to nie
naiwność czy pozwalanie komuś na to, by mnie krzywdził. Bóg uczy nas miłości
mądrej, czyli okazywanej w sposób dostosowany do zachowania kochanej osoby. To
właśnie dlatego Jezus wspierał ludzi szlachetnych, upominał błądzących, bronił
się przed krzywdzicielami, a zaufanie okazywał tym, którzy kochali bardziej niż
inni. Mądrość polega na tym, by miłości uczyć się bezpośrednio od Boga. On jest
bowiem tu mistrzem, natomiast najszlachetniejsi nawet ludzie są jedynie
czeladnikami. Ks. Marek Dziewiecki (Gość Niedzielny, 13.02.16)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz