Dzieci zostawiają matce swoje komórki w sercu, nerkach,
żołądku i mózgu. To niezwykłe odkrycie naukowców może być ważne dla
mam, które straciły dzieci. Zjawisko to w medycynie nazwano
„embrionalno-matczynym mikrochimeryzmem”. Naukowcy twierdzą, że może ono
mieć poważny wpływ na system immunologiczny kobiety. Bo komórki
naszych pociech nie są bierne w naszych organizmach. Wiele
wskazuje na to, że odgrywają one kluczową rolę w funkcjonowaniu
organizmu kobiety. W 1996 r., dr Diana Bianchi, genetyk z Tufts
Medical Center, odnalazła komórki płodowe we krwi kobiety, i to 27
lat po tym, jak urodziła ona syna! Fakt wymiany komórek między matką
a dzieckiem ostatecznie potwierdził zespół patologów z Leiden
University Medical Center w Holandii. Pod lupę wzięto 26 kobiet. Wszystkie
były matkami synów. Przy czym pacjentki zmarły w trakcie ciąży lub tuż
po urodzeniu dzieci. Naukowcy mogli więc prowadzić dokładne badanie
ich materiału genetycznego. W sercu, mózgu, nerkach, a nawet w
żołądku i w skórze – znaleźli męskie chromosomy Y. Naukowcy
badają to niezwykłe zjawisko. Okazuje się, że dzięki komórkom naszych
dzieci nie tylko bardziej z nimi współodczuwamy, ciągle się
o nie martwimy, ale i jesteśmy zdrowsze i silniejsze.
Dzieci zostawiają nam naturalny parasol ochronny. Im więcej mamy dzieci, tym
on jest większy. Im później urodzimy ostatnie dziecko, tym dłużej
ochrona działa. Nie da się „usunąć” dziecka. Ono
jest na zawsze. I wreszcie odkładam na bok czysto medyczne
i naukowe aspekty i zakładam okulary wiary. Co widzę? Pan Bóg
wpisał nasze dzieci nawet fizycznie w nasze serca.(Gość Niedzielny,
15.10.16)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz