Niektórzy sądzą, że w tym okresie trzeba szczególnie zadbać
o to, żeby człowiek nie chodził głodny i ogólnie żeby
mu się fajnie żyło, zdrowo i bezboleśnie – czyli taka filantropia.
Filantrop uzna za krzywdę podjęcie działań, które mogą zaburzyć jego
podopiecznemu spokój sumienia. On tu przecież dokłada starań, żeby
komuś było dobrze, a tu jakiś ksiądz z ambony wyjeżdża
z jakimiś grzechami. Gdy mówi, na przykład, o aborcji,
czy on nie wie, jak to rani osoby, które to zrobiły?
Trzeba szanować ludzi! Albo gdy ktoś sprzeciwia się promocji zachowań
homoseksualnych, to przecież rani adresatów tych zachowań. I podobno
nie należy o tych zachowaniach mówić „patologia”, a nawet
i „grzech” nie bardzo, bo i to rani – trzeba mówić
„orientacja”. Bo trzeba szanować ludzi. Tendencję do wygładzania
sformułowań w imię szanowania ludzi jeszcze bardziej widać w związku
z grzechem cudzołóstwa. Bo mówienie o tym wprost też rani osoby,
które rozwiodły się i żyją w ponownych związkach. Dlatego jakoby
niewłaściwą rzeczą jest używanie słowa „cudzołóstwo” – bo to także
rani.Ta ostatnia rzecz jest szczególnie znamienna. Słowo, którego bez
żadnych ogródek używa Pan Jezus, nazywając cudzołóstwem nawet pożądliwe
spojrzenie na kobietę (a tym bardziej zdradę małżeńską),
okazuje się nietolerancyjne, piętnujące i nieomal grzeszne. Wypada
więc z obiegu i pozostaje tylko w Piśmie Świętym
i katechizmie.Jaki jest tego skutek? Dzieci uczą się
na religii „nie cudzołóż”, ale nie mają pojęcia,
do czego się to odnosi. No bo nie ma ludzi, którzy
dopuszczają się cudzołóstwa, są tylko nowi „wujkowie” albo „ciocie”,
którzy biorą się nie wiadomo skąd. Więc to nie grzech,
bo nie ma takiego przykazania „nie wujkuj” albo
„nie ciociuj”.
W konsekwencji takiego „szanowania ludzi”, jasne
i bezpośrednie wskazania Jezusa stają się abstrakcyjne. To zamazywanie
odpowiedzialności dotyczy każdej dziedziny życia. Ale to niczego
nie daje. Przeciwnie – takie traktowanie Ewangelii utrudnia ludziom
nawrócenie. Bo dostali znieczulenie i nie wiedzą,
że potrzebują uzdrowienia. To atrapa miłosierdzia, nie miłosierdzie.
Jezus chce człowiekowi przebaczyć i go uzdrowić, do tego jednak
potrzebna jest skrucha, ta zaś, bez poznania prawdziwego stanu duszy,
jest niemożliwa. W Adwencie słyszymy o prostowaniu dróg
i równaniu pagórków, ale te słowa pozostaną nieskuteczne dla
tych, którzy myślą, że u nich wszystko jest proste
i równe.
(Franciszek
Kucharczyk, GN, 3.12.15)
wtorek, 8 grudnia 2015
Nadchodzi Rok Miłosierdzia
Niektórzy sądzą, że w tym okresie trzeba szczególnie zadbać
o to, żeby człowiek nie chodził głodny i ogólnie żeby
mu się fajnie żyło, zdrowo i bezboleśnie – czyli taka filantropia.
Filantrop uzna za krzywdę podjęcie działań, które mogą zaburzyć jego
podopiecznemu spokój sumienia. On tu przecież dokłada starań, żeby
komuś było dobrze, a tu jakiś ksiądz z ambony wyjeżdża
z jakimiś grzechami. Gdy mówi, na przykład, o aborcji,
czy on nie wie, jak to rani osoby, które to zrobiły?
Trzeba szanować ludzi! Albo gdy ktoś sprzeciwia się promocji zachowań
homoseksualnych, to przecież rani adresatów tych zachowań. I podobno
nie należy o tych zachowaniach mówić „patologia”, a nawet
i „grzech” nie bardzo, bo i to rani – trzeba mówić
„orientacja”. Bo trzeba szanować ludzi. Tendencję do wygładzania
sformułowań w imię szanowania ludzi jeszcze bardziej widać w związku
z grzechem cudzołóstwa. Bo mówienie o tym wprost też rani osoby,
które rozwiodły się i żyją w ponownych związkach. Dlatego jakoby
niewłaściwą rzeczą jest używanie słowa „cudzołóstwo” – bo to także
rani.Ta ostatnia rzecz jest szczególnie znamienna. Słowo, którego bez
żadnych ogródek używa Pan Jezus, nazywając cudzołóstwem nawet pożądliwe
spojrzenie na kobietę (a tym bardziej zdradę małżeńską),
okazuje się nietolerancyjne, piętnujące i nieomal grzeszne. Wypada
więc z obiegu i pozostaje tylko w Piśmie Świętym
i katechizmie.Jaki jest tego skutek? Dzieci uczą się
na religii „nie cudzołóż”, ale nie mają pojęcia,
do czego się to odnosi. No bo nie ma ludzi, którzy
dopuszczają się cudzołóstwa, są tylko nowi „wujkowie” albo „ciocie”,
którzy biorą się nie wiadomo skąd. Więc to nie grzech,
bo nie ma takiego przykazania „nie wujkuj” albo
„nie ciociuj”.
W konsekwencji takiego „szanowania ludzi”, jasne
i bezpośrednie wskazania Jezusa stają się abstrakcyjne. To zamazywanie
odpowiedzialności dotyczy każdej dziedziny życia. Ale to niczego
nie daje. Przeciwnie – takie traktowanie Ewangelii utrudnia ludziom
nawrócenie. Bo dostali znieczulenie i nie wiedzą,
że potrzebują uzdrowienia. To atrapa miłosierdzia, nie miłosierdzie.
Jezus chce człowiekowi przebaczyć i go uzdrowić, do tego jednak
potrzebna jest skrucha, ta zaś, bez poznania prawdziwego stanu duszy,
jest niemożliwa. W Adwencie słyszymy o prostowaniu dróg
i równaniu pagórków, ale te słowa pozostaną nieskuteczne dla
tych, którzy myślą, że u nich wszystko jest proste
i równe.
(Franciszek
Kucharczyk, GN, 3.12.15)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz