Trzy, cztery dekady wstecz oczywiste było, że dzieci z niepełnosprawnościami uczą się w szkołach specjalnych. Miały tam zapewnione dobre warunki: odpowiednio wykształconych nauczycieli, przystosowaną salę lekcyjną, programy, mało liczną klasę. Teraz jest zupełnie inaczej. Młodzi ludzie z orzeczeniami o kształceniu specjalnym mogą uczęszczać do szkół ogólnodostępnych. Według statystyk nawet 70 proc. z nich chodzi do takich placówek. Oznacza to, że w szkołach mamy bardzo dużo dzieci z różnorodnymi zaburzeniami rozwojowymi. Widocznym skutkiem tej sytuacji jest rzucanie przez nich krzesłami, bicie innych uczniów, nauczycieli, bieganie po stołach, kładzenie się na podłodze w sali czy na korytarzu i inne „niekonwencjonalne” zachowania. Początek tej zmianie dała Deklaracja z Salamanki z 1994 roku. Na konferencji UNESCO ogłoszono wtedy wspomnianą deklarację. Głównym jej przesłaniem było hasło: „Szkoła dla wszystkich”, czyli włączenie wszystkich dzieci do szkół masowych, nawet uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Idea ta stopniowo jest wcielana w życie w różnych krajach, w tym w Polsce. Najpierw na zasadzie szkoły integracyjnej, a już wkrótce – „włączającej”.
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/mysl/308884,mity-o-edukacji-wlaczajacej.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz