Za tym kryje się potężny
biznes. Próbuje się nakręcać machinę handlu, wmawiając kobiecie, że jeśli nie
kupi ciuchów tej marki, nie umaluje się kosmetykami tej firmy, nie uczesze się
w ten sposób, zostanie odsunięta na margines społeczny. Dziś pewne rzeczy
wywierają taką presję, że stały się obowiązującymi normami. I kobieta wchodzi w
niewolę mody. Jak się z niej wyzwolić? –Tym, co człowiekowi daje siłę do
pozostania sobą i pójścia w kierunku, który uważa za słuszny, jest oparcie,
jakie ma w ludziach, Bogu. Jeśli mam poczucie, że jest ktoś, w kogo oczach
jestem ważna, wartościowa; kto patrząc na mnie, widzi więcej niż moją umalowaną
czy nieumalowaną twarz, będę mieć odwagę przeciwstawić się imperatywowi
skomercjalizowanego świata……choć na plecach czuję jego oddech. – Ja
także doświadczam tego z perspektywy życia zakonnego. Jest ono coraz mniej zrozumiałe
dla współczesnych ludzi. Zadają pytania: dlaczego siostra zakonna nie nosi
modnych ubrań? Nie robi makijażu? Z pewnością jest mi łatwiej zachować dystans
wobec tych nacisków niż kobietom, które żyją w świecie. Niemniej to ciśnienie
odczuwam. Ma ono zazwyczaj posmak odrzucenia. Nie mieszczę się w pewnych
kategoriach, więc narażam się na brak akceptacji. Przykładem i ikoną piękna dla mnie jest Matka Teresa z
Kalkuty, choć nie mieści się w standardach kolorowych pism dla pań. I drugi
przykład: weszłam kiedyś do sklepu, za ladą stała ekspedientka, która w
kategoriach piękna zewnętrznego nie była atrakcyjna. Ale wystarczyło, że się
odezwała, jej sposób zachowania, ciepło, które z niej emanowało, sprawiły, że
za trzy sekundy człowiek zaczynał w niej widzieć prawdziwe piękno. To ważne
przesłanie dla tych kobiet, które z niepokojem patrzą w lustro. Lepiej
popatrzeć w oczy Boga. Bo jeśli w nich odkryjemy swoją wartość i piękno, to ono
będzie się rozlewać wokół nas. I będzie zachwycać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz