Od pasterzy wymaga się
zazwyczaj różnych rzeczy, ale raczej na poziomie ziemskim: niech dobrze
zarządzają finansami, niech budują, remontują, organizują. Miło będzie, jeśli
ładnie zaśpiewają i pogrzeby sprawnie poprowadzą. Niech będą tolerancyjni,
lubiani i niech unikają kontrowersji. O ile uznaje się ich przewodnictwo w
drodze, to niekoniecznie toleruje się konsekwentne wskazywanie celu tej drogi.
Ważne, żeby „doczesna pielgrzymka” przebiegała bez wstrząsów. A jaki jest jej
cel? To już mniej istotne. Pasterz ma być fajny. Niektórzy na to idą. Zamiast
tłumaczyć naukę Kościoła, tłumaczą się z nauki Kościoła. Wybierają „dialog” z
wilkami, a owcom każą się przysłuchiwać i podziwiać ich tolerancję i otwartość.
Tak się ustawiają między wilkami a owcami, żeby i wilk był syty, i owca… no,
może nie cała, ale jeśli wilk pozwoli, to żywa. Podatni na polityczną
poprawność, za dobre uznają tylko takie prowadzenie, które nie jest pewne i
mocne. Cenią tylko takie słowa, które nie prowadzą, lecz roztaczają miraże. W
gruncie rzeczy za dopuszczalne uznają więc tylko takie słowa, które nie są
słowem Bożym. Mentalność fajnego pasterza w niektórych środowiskach
teoretycznie chrześcijańskich doprowadza do sytuacji, gdy od przewodnika w
wierze nie wymaga się… wiary. Jednak „biada pasterzom Izraela, którzy sami
siebie pasą!” – ostrzega Bóg ustami Ezechiela. To zawsze grozi przewodnikom,
którzy tracą z oczu cel i skupiają się na sobie. Tacy nie będą w stanie ostrzec
owiec przed niebezpieczeństwem, bo nie tylko go nie widzą, ale sami je tworzą.
Dobry pasterz zna mechanizm pokusy i odróżnia przydrożne atrakcje od
niebiańskich pastwisk. Pasterzem jest każdy, kto wywiera na człowieka
wpływ. Gdy fascynuję się czyjąś myślą, idę za nią, testuję, próbuję wdrażać w
życie. Ten ktoś jest moim autorytetem, prowadzi mnie, nawet gdy o tym nie wiem.
Nasz Przeciwnik woli, żebym nie wiedział. Ukrywa swoją tożsamość, przedstawia
fałszywe cele. Gdy ludzie wyczują w kapłanie bliskość Baranka – Pasterza
pasterzy, niewiele będzie miał czasu na życie prywatne. Być może teraz w
Kościele idziemy doliną ciemniejszą niż wiele innych, ale ręka Pańska wciąż
jest ta sama. Wystarczy jej nie wypuszczać z własnej dłoni. W praktyce oznacza
to wytrwałą modlitwę i udział w sakramentach Kościoła. Tam, gdzie wierni
pozostaną wierni, nie zabraknie pasterzy, którzy pozostaną dobrzy. GN 8.06.19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz