Matce z Niska sąd zabrał i rozdzielił troje dzieci – dwoje
starszych (11 i 6 lat) do domu dziecka, najmłodsze, jeszcze w betach, półroczne
– do rodziny zastępczej. Zabrali jej
dzieci tuż przed Bożym Narodzeniem. Dlaczego zabrali – alkohol, bicie, przemoc?
Nie, nic z tych rzeczy. Pani sędzi rodzinnej nie spodobało się, że w mieszkaniu
śmierdział pies i królik, których matka nie usunęła na żądanie sądu. I jeszcze
matka nie zapłaciła 10 złotych składki klasowej. I jeszcze starsza dziewczynka
była smutna w szkole, więc ją trzeba w domu dziecka rozweselić. No i ojciec
dziecka ma złą opinię, co prawda anonimowo, ale złą. I były jeszcze muszki
owocówki, zdaniem sądu bardzo groźne dla dzieci. Przyjechała ekipa egzekucyjna,
oderwała dzieci od matczynych nóg i zabrała. W mieszkaniu zostały puste
łóżeczka, pusty wózek, który ci biedni ludzie kupili za tysiąc pięćset złotych.
Pani sędzia urzęduje trzysta metrów od tego mieszkania, ale nie była w nim,
wysłała tylko kuratora. Ja tam pojechałem, 300 kilometrów, i widziałem –
normalne mieszkanie, biedne, ale schludne, miliony w Polsce podobnych, do czego
się tu przy... Kobieta pół roku błaga – na rany Chrystusa – oddajcie mi dzieci!
Psa już nie ma, królika miniaturki też już nie ma, już rodzice je wywieźli na
działkę, już nie śmierdzą, pani sędzio, już nie śmierdzą... Żółwia też na
wszelki wypadek wywieźli, żeby i on sądu nie prowokował. Rodzice nie wiedzieli,
że przebywanie dzieci ze zwierzętami stanowi dla nich zagrożenie. I te muszki
owocówki też już nie atakują. I te 10 złotych składki też już uregulowane...
Pani sędzia nie oddaje... Matka błaga – dajcie je choć teraz na wakacje... pani
sędzia nie daje! Matka się skarży, w rozpaczy biega do mediów, szuka pomocy i w
dudapomocy – a tego Temida nie lubi, oj nie lubi. Szanse na powrót dzieci
oddalają się z każdym dniem, teraz sąd weźmie sobie pewnie za punkt honoru,
żeby ich nie oddać. Dobrze, że chociaż jeszcze na widzenia pozwala, matka
jeździ do nich 15 kilometrów rowerem, przez Puszczę Sandomierską, wygląda już
jak cień człowieka. Każda wizyta to rozpacz, pożegnania, odrywanie od nóg,
płacz, mamo, zabierz nas, ja chcę do domu... I to rozbicie rodziny – starsze
dziewczynki mogły mieć radość opiekowania się małą siostrzyczką, nie jest im to
dane. Rodzeństwa mojej mamy bolszewicy na Syberii nie rozdzielili, a sąd w
Nisku rodzeństwo rozdzielił. Pani sędzio – powiem wprost – rozdzielanie
rodzeństwa uważam za zbrodnię na rodzinie. Tego się nie robi ludziom, tego się
nie robi dzieciom... Dość przemocy państwa wobec rodziny, dość bezradnego
patrzenia na tę przemoc! Mec. Janusz
Wojciechowski
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/139495,na-rany-chrystusa-oddajcie-mi-dziecko.html
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/139495,na-rany-chrystusa-oddajcie-mi-dziecko.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz