Nieoczekiwanie Polska mogła znaleźć się w awangardzie zmian światowych.
Podczas debaty nad ustawą o Sądzie Najwyższym niezauważona została wypowiedź
Roberta Winnickiego. Lider Ruchu Narodowego stwierdził, że system liberalny
odszedł w Stanach Zjednoczonych, odszedł na Węgrzech i odchodzi także w Polsce.
Liberalizm, jaki wydaje się panować wciąż w świecie Zachodu jest bardzo
specyficzny. Liberalizm, w którym umowy o wolnym handlu mają tysiące stron. Liberalizm,
w którym ważniejsza od rozsądku ekonomicznego jest polityka. Liberalizm, w
którym inicjatywę gospodarczą co rusz ogranicza się kolejnymi regulacjami, czy
to ekologicznymi, czy to wynikającymi z interesów branżowych. W tym systemie
ważniejszymi wartościami niż wolność, własność czy sprawiedliwość, są
tolerancja, różnorodność, merytokracja i skrajnie pojmowany indywidualizm. W
tym kształcie system ten bliższy był wrażliwości lewicowej niż prawicowej. Jednak
system oparty na wartościach, które były definiowane jako „liberalne”, zaczął
być kwestionowany. Dobrobyt obywateli wielu państw, które nie stosują systemu
„liberalnego”, systematycznie rośnie. Mowa tu nie tylko Singapurze, ale
też np. o Malezji. A dobrobyt obywateli wielu państw, które stosują systemu
„liberalny”, spada. Dodatkowo dochodzi spadek poczucia bezpieczeństwa obywateli
państw „liberalnych”. Wydaje się, że Polska stanęła na czele odchodzenia od
„liberalizmu”. I jak na ironię, w awangardzie „światowej rewolucji” stają
ludzie, nazywani pogardliwie ciemnogrodem. My nie powinnyśmy się obawiać. Bo
chrześcijaństwo przetrwało w naprawdę różnych systemach. Bartosz Bartczak GN
33/2017
piątek, 25 sierpnia 2017
Czy w Polsce skończył się liberalizm?
Nieoczekiwanie Polska mogła znaleźć się w awangardzie zmian światowych.
Podczas debaty nad ustawą o Sądzie Najwyższym niezauważona została wypowiedź
Roberta Winnickiego. Lider Ruchu Narodowego stwierdził, że system liberalny
odszedł w Stanach Zjednoczonych, odszedł na Węgrzech i odchodzi także w Polsce.
Liberalizm, jaki wydaje się panować wciąż w świecie Zachodu jest bardzo
specyficzny. Liberalizm, w którym umowy o wolnym handlu mają tysiące stron. Liberalizm,
w którym ważniejsza od rozsądku ekonomicznego jest polityka. Liberalizm, w
którym inicjatywę gospodarczą co rusz ogranicza się kolejnymi regulacjami, czy
to ekologicznymi, czy to wynikającymi z interesów branżowych. W tym systemie
ważniejszymi wartościami niż wolność, własność czy sprawiedliwość, są
tolerancja, różnorodność, merytokracja i skrajnie pojmowany indywidualizm. W
tym kształcie system ten bliższy był wrażliwości lewicowej niż prawicowej. Jednak
system oparty na wartościach, które były definiowane jako „liberalne”, zaczął
być kwestionowany. Dobrobyt obywateli wielu państw, które nie stosują systemu
„liberalnego”, systematycznie rośnie. Mowa tu nie tylko Singapurze, ale
też np. o Malezji. A dobrobyt obywateli wielu państw, które stosują systemu
„liberalny”, spada. Dodatkowo dochodzi spadek poczucia bezpieczeństwa obywateli
państw „liberalnych”. Wydaje się, że Polska stanęła na czele odchodzenia od
„liberalizmu”. I jak na ironię, w awangardzie „światowej rewolucji” stają
ludzie, nazywani pogardliwie ciemnogrodem. My nie powinnyśmy się obawiać. Bo
chrześcijaństwo przetrwało w naprawdę różnych systemach. Bartosz Bartczak GN
33/2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz