Wokół „Kleru” Wojciecha Smarzowskiego niektórzy
publicyści usiłują wykreować atmosferę dzieła nieledwie chrześcijańskiego,
a co najmniej mogącego doprowadzić polski Kościół do ozdrowieńczego
wstrząsu, katharsis –
pisze Piotr Skwieciński na łamach tygodnika „Sieci”.
Smarzowski w swoich wypowiedziach stawia
kropkę nad i. „Czułem i czuję się osaczony Kościołem i religią”,
»nasze dzieci mają wyprane mozgi” (przez Kościół oczywiście), „hipokryzja
dotyczy 90 proc. księży, pozostali są izolowani i mają zakaz wypowiedzi”
[…] – to tylko niektóre z jego elukubracji niepozostawiających żadnego
marginesu dla niepewności co do intencji, które przyświecały mu w czasie
pracy nad „Klerem” -
wskazuje Skwieciński. Smarzowskiego
wizja Kościoła jest niemal totalnie tożsama z wizją Kościoła, którą kreowali
– ale w którą również szczerze […] wierzyli – funkcjonariusze IV
Departamentu peerelowskiego MSW. Tego powołanego do walki z Kościołem,
tego, w którego składzie funkcjonowało sławetne Biuro »D« zajmujące się
uprawianiem wobec duchownych terroru fizycznego. […] Doprawdy trudno więc mi
określić go dziś inaczej niż jako duchowe i intelektualne dziecko IV
Departamentu Służby Bezpieczeństwa, a jego film – jako manifestację tego
ideologicznego pokrewieństwa. Co konstatuję zupełnie bez satysfakcji. Piotr Skwieciński,
„Sieci” 17.10.18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz