
„Znowelizujemy Kodeks karny tak, aby mowa
nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć była ścigana
z urzędu”. Jak zapowiedzieli, tak uczynili. Sejm właśnie przyjął stosowną
ustawę. Zakłada ona, że za (bliżej niesprecyzowaną) mowę nienawiści
z powodu już nie tylko przynależności narodowej, etnicznej, rasowej,
politycznej, wyznaniowej, ale także niepełnosprawności, wieku, płci lub
orientacji seksualnej grozić będzie kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do
5 lat. Na pewno nasze życie publiczne, nie wspominając o mediach
społecznościowych, aż kipią z nienawiści. Można mieć jednak uzasadnione
podejrzenia, graniczące z pewnością, że sama nowelizacja Kodeksu karnego
poziomu tej nienawiści nie obniży. Za to teraz w naszym rozgorączkowanym
świecie pieniacze i ludzie o zapędach cenzorskich dostaną do ręki
nowe narzędzia, a sędziowie będą musieli rozstrzygać w sprawach
dotyczących poprawności politycznej. Decyzja parlamentu nie służy tak naprawdę ochronie obywateli, ale
pewnej ideologii. Można się jedynie pocieszać, że bez podpisu prezydenta
nowe prawo nie wejdzie w życie. „Tolerancja represywna” pozwala ścigać
wszystko to, co zagraża powszechnie obowiązującej doktrynie. Deputowanej
do Parlamentu Finlandii była szefowej tamtejszego MSW ścigana była za wstawiony
na platformę X
werset z Biblii
(List do Rzymian), w którym potępia się praktyki homoseksualne,
opisując je jako „grzeszne”. Kategoria „mowy nienawiści” używana bywa
dziś właśnie po to, by zamykać usta komuś, kto wyznaje inny system
wartości. Język
nienawiści to bardzo ciekawa kategoria wymyślona po to, by walczyć z tymi,
którzy nie są za aborcją, eutanazją, przywilejami dla osób homoseksualnych
itp. Grupą najbardziej narażoną na prawdziwą mowę nienawiści nie
są dziś mniejszości seksualne, lecz chrześcijanie. Według danych OBWE
w Polsce w 2022 r. odnotowano 11 przestępstw motywowanych homofobią
i 1180 ataków motywowanych nienawiścią wobec chrześcijan. Piotr
Legutko GN 12/25