10 kwietnia 2010 roku zginęła głowa państwa, jednego z
państw członkowskich NATO, zginęło także dziewięciu generałów sił zbrojnych
należących do Paktu, zginęło 96 obywateli – kraju członkowskiego Unii
Europejskiej. Nasi wielcy sojusznicy z NATO ani z Unii nie chcieli nawet do
obiegu publicznego dopuścić hipotezy o zamachu, która mogłaby rzucić cień na
gospodarza wizyty w Smoleńsku. Decyzja rządu polskiego, który zrezygnował z
oczywistego w takim wypadku żądania powołania międzynarodowej komisji do
badania okoliczności katastrofy, była dla nich bardzo wygodna. Tragedię
smoleńską o dwa dni poprzedzał uścisk dłoni prezydenta Obamy i prezydenta
Miedwiediewa przy okazji podpisania nowej umowy START . Dzień przed katastrofą
prezydent Rosji przyjął uścisk dłoni innych przywódców, tym razem europejskich:
Gerharda Schroedera, holenderskiego premiera Jana Petera Balkenendego,
francuskiej minister spraw zagranicznych Anne-Marie Idrac oraz komisarza Günthera
Oettingera. Okazją do tych czułości było otwarcie budowy Nordstream. Trudno się
dziwić (choć oburzać się można), że w tej sytuacji 10 kwietnia musiał być
zinterpretowany jako „głupi wypadek”, który nie może zakłócić tej harmonii. Dziś
wiarygodności generał Anodiny, postawionej na czele komisji, która ogłosiła
oficjalną wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej, nie uznaje nawet strona
rosyjska (tak się złożyło, że generał musiała uciekać do Francji w listopadzie
2015 roku przed oskarżeniami o gigantyczną korupcję). Akceptuje ją tylko,
powiedzmy, w 99 procentach „Gazeta Wyborcza”, TVN, komisja Millera, pan Lis, a
także obecnie największy obrońca zagrożonego w Polsce życia bocianów – pan Tusk
z Brukseli oraz inni pomniejsi krajowi wyznawcy sekty gen. Anodiny. Czy
będziemy musieli czekać aż 50 lat na prawdę o Smoleńsku? Nie wiem. Wydaje mi
się jednak, że tak jak w sprawie Katynia, kluczem do tej prawdy, a na pewno do
jej uznania międzynarodowego, pozostaje stanowisko samej Rosji. Tylko zmiany w
niej zachodzące mogą doprowadzić do „odmrożenia” najważniejszych dokumentów.
Niestety, wielu potencjalnie kluczowych świadków już głosu nie zabierze na
pewno. Zginęli w tajemniczych okolicznościach („samobójstwo” albo
„przemęczenie”), m.in. szef FSB z Tweru gen. Konstantin Moriew – szef
kontrolerów ze Smoleńska (o nich samych słuch w ogóle zaginął), kluczowe
postaci z wywiadu wojskowego GRU – pułkownik Siergiej Tretiakow, generałowie
Wiktor Czewrizow, Igor Siergun… Nie tylko w Polsce giną świadkowie tej sprawy.
Jednak w Rosji, taka tradycja, archiwa nie płoną, przynajmniej nie doszczętnie.
I kiedy prezydent Putin odejdzie, a kres przychodzi na każdego, dla kogoś
kiedyś może być wygodne uchylenie rąbka tajemnicy smoleńskiej. Powtórzmy: klucz
do niej pozostaje w Rosji. Polska może i powinna o ten klucz się dopominać.
Nieugięcie. Na pomoc Zachodu trudno liczyć. Prof. Andrzej Nowak
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/155615,czy-ktos-nam-pomoze.html
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/155615,czy-ktos-nam-pomoze.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz