O. Szustak namawiał
studentów, by zdobyli się na 100-procentową samodzielność i niezależność
w decyzji o małżeństwie i ślubie. - Małżeństwo to wasze opus magnum, największe
dzieło w życiu. Nie chodzi mi oczywiście o imprezę, choć i tu będziecie
doświadczali tysiąca nacisków. Nie mówię: nie słuchajcie rodziców, ale
jeśli tu będzie presja, to tak będzie wyglądało całe życie małżeńskie. Mama jak
zobaczy że się da, to się rozpędzi. Znam wiele małżeństw, które są trójkątami i
czworokątami - ostrzegał, prosząc także o to, by na weselu nie było mocnych
alkoholi. - Najlepsze wesela to te, na których udało się zgromadzić gości wokół
czegoś emocjonalnego, bardzo osobistego. Nie wygracie wesel żarciem, muzyką i
świetną okolicą z łabędziami, które wpływają na jezioro z przepiórkami na
głowach. Ale jeśli pokażecie swoją historię, to poruszycie gości do głębi.
Zróbcie z wesela spotkanie z ludźmi a nie potańcówkę - prosił, dodając że brak
pieniędzy to najgorszy pomysł, żeby odkładać ślub. - Ludzie, grilla zróbcie.
Młodzi zrobili u proboszcza przy kościele, pożyczyli 20 grillów, nakupili
śląskiej kiełbasy. Takiej imprezy nie widziałem. I nie dlatego, że było piwo.
Nikt nie chciał wracać do domu. Poproście też, by zamiast wódki ojciec chodził
z wami wśród gości. Niech chwali się, jakiego ma syna, jaką zyskał synową, a
nie tym, że mu alkoholu nie zabraknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz