Za czasów słusznie minionych kpiono, że Związek Radziecki tak zdecydowanie
walczy o pokój, iż nie zostanie kamień na kamieniu. Lat mam tyle, że pamiętam
szkolne apele o pokój, któremu mieli zagrażać imperialiści, szczególnie
imperialiści amerykańscy. Zachód to polityka nienawiści, a blok sowiecki to
polityka miłości. A tak naprawdę Himalaje obłudy. Dziś jest analogicznie z tzw.
mową nienawiści. Wyrażenie to zostało wymyślone przez neomarksistów nowej
lewicy nie po to, by opisywać rzeczywistość i zmieniać ją na lepsze. Wręcz
przeciwnie, hasło „mowa nienawiści” służy ostrej walce ideologicznej. Za jego
pomocą stygmatyzuje się tych, którzy myślą inaczej, a zarazem propaguje się
własne idee i własne środowiska. Po zabójstwie Pawła Adamowicza
lewicowo-liberalne media w Polsce i za granicą zagrzmiały, że trzeba walczyć z
nienawiścią, bo to nienawiść doprowadziła do śmierci prezydenta Gdańska. Tego
rodzaju retoryka nie tłumaczyła niczego, ale służyła temu, by po raz kolejny
napluć na obecne władze nad Wisłą. Włoski dziennik „La Repubblica” ubolewał,
cytując różnych przedstawicieli opozycji w Polsce, że oto dokonano mordu
politycznego na człowieku otwartym na uchodźców, na gejów i lesbijki, na
Europę. Zabiła go atmosfera nienawiści, którą tworzy – a jakżeby inaczej! –
głównie Jarosław Kaczyński. Wot! Niezły chwyt! Zaprotestować przeciwko
nienawiści, opowiedzieć się za otwartością i miłością, a w tym wszystkim
oczernić tego, kogo się nie znosi. Ks. Dariusz Kowalczyk. GN 24.01.19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz