Dopiero po latach zrozumiałam, o co w tym chodzi. Przynajmniej tak mi
się wydaje. Chodzi o życie wieczne. Jesteśmy jednak tak skoncentrowani na życiu
tu i teraz, na jego wygodach i niewygodach, że tracimy z oczu to, co
najważniejsze. Czy Bóg daje cierpienie? Dopuszcza je? Trwa dyskusja. Bardzo
„ustawiło mnie” pytanie: „Wolałabyś nigdy nie mieć Piotrusia i nie cierpieć,
czy dostać go na siedem lat, wiedząc, że potem, po stracie, będzie strasznie
bolało?”. To pytanie było jak grom z jasnego nieba. Wybrałam: Piotruś był
prezentem, dostałam go na siedem lat. To sporo czasu. Pozostawił po sobie nie
tylko pustkę, ale mnóstwo śmiechu, radości. Miłości w czystej postaci. Przyszło
mi też do głowy, że nasza trudna rodzina musiała mieć wstawiennika. Piotruś
jest wstawiennikiem. Po
doświadczeniu cierpienia ludzie… pięknieją! Jest to paradoks niezrozumiały dla
świata, który za wszelką cenę szuka znieczulenia. Skorupa pęka i wylewa się
miłość….Krzyż nie jest po to, byśmy na nim wisieli, ale przecież nie możemy
zmartwychwstać, jeśli wcześniej nie umrzemy!.. GN. 10.05.19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz