Przejawem potwornego kryzysu duchowego jest upadek gwiazd. W naszym świecie gwiazdy występują na estradzie i zamieszkują obszar kultury. Bez nich trudno wyobrazić sobie wspaniały spektakl czy dochodowy film. To wybitni kaznodzieje, błyskotliwi teologowie, ukochani duszpasterze, charyzmatyczni działacze świeccy i liderzy przeróżnych propozycji formacyjnych. Wiele tych gwiazd pospada z hukiem, aż ludziom zrobi się od tego ciemno w oczach. Ufność w Panu, która utrzymywała w nich potężne światło, nagle przygasała. Traciły wiarę w skutek rozprzężenia i przymykania oka na wiele spraw. Dla własnej zguby i wiecznego potępienia nadal uchodziły za gwiazdy, lecz martwe, bez światła wiary i duchowej witalności”. Są to zapowiedzi wywołujące łzy i dreszcze na ciele. Lecz, jak zapewnił Jezus, wtedy „ujrzą Syna Człowieczego z wielką mocą i chwałą”. Kiedyś usłyszałem od pewnej świętej Włoszki: „Wiesz, jeśli Bóg zechce ci kiedyś pokazać swą ogromną miłość, wcześniej przeprowadzi cię przez cały szereg rozczarowań, gorzkich i wstrząsających. Rozczarujesz się ludźmi, których podziwiałeś i ceniłeś, najbliższymi z rodziny i przyjaciółmi, wreszcie także twoimi duchowymi przewodnikami i pasterzami, abyś po tym wszystkim odkrył, że tylko Chrystus zasługuje na to, by Go pokochać i prawdziwie podziwiać. Wszystkiego tego doświadczysz – dodała – o ile tylko Bóg uzna cię za godnego, byś poznał Jego miłość”. Ks Robert Skrzypczak, GN 17.11.24
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz