Pokojowy ruch „Solidarności” miał zostać
rozjechany czołgami. Dramat 13 grudnia 1981 roku to ponad 100 zabitych, 10 tys.
uwięzionych, tysiące zmuszonych do emigracji, zapaść gospodarcza. Jednak ani
Wojciech Jaruzelski, ani Czesław Kiszczak nie ponieśli odpowiedzialności za
wszczęcie wojny z własnym Narodem. Skutkiem jest relatywizacja oceny stanu
wojennego w społecznej świadomości. Nie ma wątpliwości, że stan wojenny był
działaniem w interesie Związku Sowieckiego, a jego celem było zachowanie
monopolistycznych rządów partii komunistycznej, zapewnienie nienaruszalności
systemu, który został Polsce narzucony po II wojnie światowej – podkreśla dr
Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Zdaniem prezesa IPN, to
ogromna porażka państwa i wyraz kryzysu moralnego, że dziś dla części Polaków
ocena Wojciecha Jaruzelskiego nie jest jednoznacznie negatywna. Relatywizacja
zbrodni stanu wojennego przygotowała grunt dla postkomunizmu i przeniesienia
układów peerelowskich w struktury prawne, polityczne, medialne, wojskowe III RP.
– Minęło 37 lat, a my nie możemy doczekać się ani rozliczenia zbrodni stanu
wojennego, ani godziwego potraktowania kombatantów walczących wówczas o wolną
Polskę. Jeszcze do niedawna esbecy byli jedną z najlepiej uposażonych grup
wśród emerytów.
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/203969,mordercy-bez-kary.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz