Kryzys w uzasadnieniu i przedstawieniu
moralności katolickiej osiągnął dramatyczne formy pod koniec lat 80 i 90 XX
wieku. Papież Jan Paweł II, który bardzo dobrze znał sytuację teologii
moralnej i śledził ją z uwagą, zlecił wtedy pracę nad encykliką, która miała na
powrót uporządkować te sprawy. Ukazała się ona 6 sierpnia 1993 roku pod tytułem
„Veritatis splendor” i wywołała gwałtowny sprzeciw ze strony teologów
moralnych. Encyklika została opublikowana 6 sierpnia 1993 roku i rzeczywiście
zawierała decyzję, że istnieją działania, które nigdy nie będą dobre. Są dobra,
którymi nigdy nie można handlować. Są wartości, których nigdy nie wolno
poświęcić w imię jeszcze wyższej wartości i które stoją również ponad
zachowaniem życia fizycznego. Jest męczeństwo. Bóg znaczy więcej niż
przetrwanie fizyczne. Życie, które zostałoby kupione za cenę zaparcia się Boga,
życie oparte na ostatecznym kłamstwie, jest nie-życiem. Męczeństwo jest
podstawową kategorią chrześcijańskiej egzystencji. Stawką jest tutaj
istota samego chrześcijaństwa. W teologii moralnej pilna stała się jednak
kolejna kwestia: powszechnie zapanowała teza, że Magisterium Kościoła
przysługuje ostateczna kompetencja („nieomylność”) jedynie w sprawach wiary,
podczas gdy kwestie moralności nie mogą być przedmiotem nieomylnych decyzji
Magisterium Kościoła. Wszystko to ukazuje jasno, jak autorytet Kościoła w
kwestiach moralności został zasadniczo podany w wątpliwość. Ten rozpad
moralnego autorytetu nauczycielskiego Kościoła siłą rzeczy musiał mieć wpływ na
jego różne przestrzenie życiowe. W różnych seminariach powstały kluby
homoseksualne, które działały mniej lub bardziej otwarcie i znacząco zmieniły
klimat w seminariach. W czasie wspólnych posiłków seminarzyści przebywali razem
z żonatymi referentami duszpasterstw, którym niekiedy towarzyszyła żona i
dziecko, a czasami ich dziewczyny. Klimat w seminarium nie mógł pomóc w
przygotowaniu do posługi kapłańskiej. Pewien biskup, który wcześniej był
rektorem seminarium, zorganizował dla seminarzystów pokaz filmów
pornograficznych, rzekomo z zamiarem uodpornienia ich na zachowania sprzeczne z
wiarą. Byli – nie tylko w Stanach Zjednoczonych Ameryki – pojedynczy biskupi,
którzy całkowicie odrzucili katolicką tradycję i dążyli do rozwinięcia w swoich
diecezjach pewnego rodzaju nowej, nowoczesnej „katolickości”. W niemałej
liczbie seminariów studenci przyłapani na czytaniu moich książek uważani byli
za niezdatnych do kapłaństwa. Moje książki były ukrywane jako zła literatura i
czytane po kryjomu. Wizytacja, która potem nastąpiła, nie przyniosła żadnych
nowych spostrzeżeń, gdyż najwidoczniej różne siły połączyły się, by ukryć
prawdziwą sytuację. Benedykt XVI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz