Najlepszym lekarstwem na perwersyjne
standardy WHO jest przekazywanie uczniom solidnej wiedzy. Dzieci powinny
wiedzieć, że do 15-go roku współżycie czy inne czynności seksualne są aż tak
szkodliwe, że zabrania ich kodeks karny, a nie tylko normy moralne. Powinny też
otrzymać informację o tym, że w odniesieniu do zachowań seksualnych jedynym
pewnym zabezpieczeniem przed chorobami wenerycznymi i niechcianą ciążą jest
wstrzemięźliwość przedmałżeńska i wzajemna wierność małżonków. Uczniowie
powinni też wiedzieć, że płci nie da się zmienić, gdyż jest ona zdeterminowana
biologicznie. Można okaleczyć ciało, ale i tak organizm dziewczyny nie zacznie
produkować plemników, a organizm chłopaka nie zacznie produkować komórek
jajowych. Uczniowie powinni też wiedzieć, że dzieci i nastolatkowie kontaktują
się głównie z rówieśnikami swojej płci ze względu na inny rytm rozwoju
psychospołecznego. Nie znaczy to jednak, że mają skłonności homoseksualne.
Każdy uczeń powinien też otrzymać wiedzę o tym, że celem seksualności nie jest
szukanie maksimum przyjemności, lecz miłość i prokreacja. Szukanie przyjemności
to najgorsza z możliwych filozofii życia, gdyż prowadzi ona do erotomanii i
innych uzależnień.Proponuję, by rodzice dopilnowali, aby w każdej szkole na tablicy ogłoszeń był umieszczony art. 200. § 1 kodeksu karnego: Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12. „Edukatorów” seksualnych, którzy kierują się standardami WHO, nie powstrzyma ani sumienie, ani szacunek do dzieci, ani protesty rodziców, lecz jedynie kodeks karny. Ks. Marek Dziewiecki, GN 30.03.19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz