Zapanowało w niektórych kręgach
polityczno-społecznych przeświadczenie, że lewicowo-laicki sposób widzenia
świata jest czymś absolutnie wzorcowym i według wierności temu wzorcowi należy
oceniać wszystko. Że to szczytowe osiągnięcie ludzkości, a wszystko inne jest
już tylko niżej. I że z wysokości tejże liberalnej demokracji jej
funkcjonariusze mają prawo wskazywać, jak ludzie mają myśleć, a tych, którzy
tak myśleć nie chcą – karać. Gdyby taka wizja władzy się zrealizowała, każdy
konsekwentny chrześcijanin musiałby należeć do tych karanych. Tak się bowiem
składa, że dla nas wzorcem jest nie demokracja czy jakikolwiek inny system
społeczny, tylko Ewangelia. To ona wyznacza kierunek naszego myślenia i
zachowania, a nie standardy moralnych liberałów.
My, chrześcijanie, popełniamy oczywiście błędy, czasem fatalne, ale dzieje się
tak wyłącznie wtedy, gdy nie jesteśmy wierni Ewangelii, gdy idziemy za „tym
światem”, tracąc ewangelizacyjny zapał i dbając tylko o to, żeby nie narazić
się. Być może przyjdzie nam za te grzechy zapłacić, znosząc prześladowanie ze
strony inwazyjnych krzewicieli „tolerancji”. Ale cóż – Bóg dopuszcza takie
rzeczy, gdy formalni wyznawcy mają Go na ustach, a w sercu noszą, na przykład,
„liberalną demokrację”. GN 11.04.19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz