To,
co jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia, dzisiaj staje
się faktem. Ci, którzy nadal udzielają się w
służbie liturgicznej, nie chcą po prostu chodzić z księdzem po kolędzie do
domów w swoich parafiach. Powodów jest kilka i mają one różne źródła. To o
tyle zaskakujące, że jeszcze nie tak dawno powszechnie uważano kolędę za pewną
formę wynagrodzenia za cały rok służby, ale również i ważne zadanie wsparcia
kapłanów. Obecnie pieniądze zebrane podczas wizyty duszpasterskiej już nie są
atrakcyjne, a element ważnej pomocy dla księdza również nie gra dużej roli.
Problem pojawia się głównie w dużych miastach. Współcześnie
rodzic często zarzuca dziecko masą dodatkowych zajęć przez cały
tydzień. Oprócz tego ma ono jeszcze szkołę i naukę. Czuje presję na
mocny osobisty rozwój, spełnia oczekiwania dorosłych i często czuje
się przytłoczone tym wszystkim. A gdzie tu wcisnąć kolędę? - pyta
retorycznie ks. dr Marcin Kołodziej. Druga strona medalu to brak chęci ze
strony chłopaków. Te parę złotych, które zarobią, nie są dla nich
zachęcające. Nie robią na nich wrażenia, bo niestety często rodzice oferują im
znacznie więcej. Oprócz tego brakuje swoistego ducha służby, którego czuli
również rodzice posyłający swoich synów do służby liturgicznej. Ministrant nie
jest tym, który idzie, by tylko zarobić, ale po prostu pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz