Dziś próbuje się wmówić, że aborcja to „zabieg”
i jedno z tzw. praw reprodukcyjnych. Zaskakujące jest jednak to, że język do
tej pory używany głównie przez radykalne feministki zaczyna być coraz
powszechniej stosowany. Tak jest w przypadku nieuprawnionego, wprowadzającego w
błąd nazywania projektu ratującego nienarodzone dzieci „zaostrzeniem prawa
aborcyjnego”. Na ten brak logiki w mówieniu o „zaostrzeniu prawa do nieżycia”
zwrócił uwagę ostatnio ks. abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji
Episkopatu Polski. Ci, którzy sprzeciwiają się zmianie ustawy, mówią o zjawisku
pozytywnym w sposób negatywny. Ideolodzy stosują tę metodę od dawna. Do tego
stopnia zakłamują rzeczywistość, że nie mają żadnych oporów, aby formułować
nawet tak absurdalne hasła, jak „aborcja to życie”. Coś takiego jak „prawo do
aborcji” nie istnieje. Czy może być większa tragedia i trauma dla matki niż
zabicie własnego dziecka? W żadnym wypadku nie ma więc mowy o jakimkolwiek
szacunku dla kobiet. Część z polityków wprost mówi, że „ruszanie” tego
tematu zaszkodzi im politycznie i że „zaostrzając” prawo, mogą przegrać wybory.
Prawda jest jednak taka, że swoją pełną hipokryzji postawą (to m.in. dzięki
hasłom dotyczącym obrony życia i rodziny wygrali ostatnie wybory!) utrwalają
prawodawstwo restrykcyjne. Ustawianie sprawy ochrony życia jedynie w kategorii
światopoglądu jest kolejnym retorycznym wytrychem, który ma zamykać temat i
umniejszać jego rangę. A jest to sprawa fundamentalna. Bez ochrony prawa do
życia dla każdego niezależnie od etapu jego rozwoju i stanu zdrowia nie możemy
w ogóle mówić o państwie prawa. Czy cywilizowane państwo opuszcza swoich
najbardziej bezbronnych obywateli? Paulina Gajkowska
Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/204415,jezyk-zabijania.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz