Dzisiaj Europa, także dla
Polaków, nie jest już synonimem postępu. Aby utwierdzić się w tym przekonaniu,
wystarczy porozmawiać z Amerykaninem, Turkiem czy Koreańczykiem. Ale słabnącą
pozycję naszego kontynentu na świecie potwierdzają też liczby. Trzeba spojrzeć
na udział Europy w światowym PKB. Trzeba spojrzeć na udział Europy w ludności
świata. Trzeba spojrzeć na liczbę europejskich firm wśród największych
innowatorów. Trzeba spojrzeć na udział Europy w światowym postępie technicznym
i naukowym. Wszędzie zobaczymy tendencję opadającą. Argument, że w Polsce
święta Bożego Narodzenia powinny stracić swój religijny charakter, bo tak się
dzieje w zachodniej Europie, jest argumentem mocno nietrafionym. Laicyzacja
Europy nie jest żadnym dowodem na jej postęp. Bo w Europie nie mamy już po
prostu do czynienia z postępem. Ta laicyzacja postępuje wraz z degradacją
naszego kontynentu w innych obszarach. Jest więc ona raczej symbolem upadku
Europy. Kiedy Anglicy, Niemcy czy Włosi
dochodzili do bogactwa, wcale nie w głowie im była laicyzacja. Wraz ze
wzrastającą gospodarką wzrastały kolejne kościoły. Dziś Europa nie kojarzy się
ze wzrostem ani gospodarki, ani kościołów. Laicyzacja, czyli nic innego, jak
porzucenie swoich korzeni, idzie w zgodnej parze z konsumpcyjnym, a nie
przedsiębiorczym stylem życia. Można się nadal zachwycać dorobkiem Europy. Na
przykład pięknymi katedrami w wielu europejskich miastach. Ale co nam po
pięknie katedry, gdy odwiedza ją tylko garstka wiernych na Mszach świętych? GN
28.12.18
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz