środa, 8 czerwca 2016

Teatr współczesny – fałszowanie historii i pornografia






Prawie każdy spektakl 36 Warszawskich spotkań Teatralnych to jadowita krytyka Kościoła, obecnej władzy, a także niszczenie polskiej pamięci historycznej. Chrześcijańska wizja człowieka większości prezentowanych spektakli została oddana lewackiej obróbce i zastąpiona wizją świata, w której nie ma miejsca dla Boga. Większość spektakli wskazuje na niebezpieczne zjawisko, jakim jest brak jakiegokolwiek pozytywnego programu, co ma ogromnie negatywny wpływ na psychikę, zwłaszcza młodzieży. Program o charakterze nihilistycznym powoduje brak woli i pogrąża człowieka w rozpaczy, odbiera chęć życia. Czy taka ma być rola sztuki? Żaden ze spektakli nie wspomniał o tak ważnym dla Polaków wydarzeniu jakim był 1050 lat temu chrzest Polski. Zamiast tego raczono widzów scenami porno („Śmierć i dziewczyna”), prymitywnymi wygłupami, przemocą („Rytuał”), wmawianiu widzom, że wszystkiemu winien jest Kościół („Plac Bohaterów”). Wspólny mianownik wszystkich spektakli to relatywizacja wartości. Brak oparcia w czymś stałym. Np. „Dziadów cz. III” to prymitywna wariacja na temat arcydzieła Mickiewicza z wplecionymi takimi „atrakcjami” jak oddawanie moczu na scenie przez głównego bohatera Gustawa-Konrada, który jednocześnie mówi najważniejszy monolog w polskiej literaturze Wielką Improwizację. Ksiądz Piotr to jakiś menel raz po raz pociągający alkohol z piersiówki. I nie tylko on. Pije na umór patriotyczna młodzież uwięziona z rozkazu carskiego namiestnika. To bezczelna kpina z naszego narodowego arcydzieła. Inny przykład. Ze spektaklu „Swarka” dowiadujemy się, że Polacy wymordowani na Wołyniu w 1943 roku przez nacjonalistów ukraińskich sobie na to zasłużyli. Sami sobie winni, że banderowcy wyłupywali im oczy, rozdzierali brzuchy, wieszali dzieci na drzewach. Nie wspomniano ani słowem o czystce etnicznej na Polakach, ideologicznym programie ich mordowania, natomiast mówi się, że Armia Krajowa mordowała Ukraińców. Chciałoby się zawołać: „Panowie, oprzytomnijcie w końcu”. Temida Stankiewicz-Podhorecka (Nasz Dziennik, 30.04.2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz