sobota, 3 sierpnia 2019

Samorządowa epidemia in vitro


Prawda o in vitro jest bardziej porażająca niż matrix i inne literackie czy filmowe obrazy przyszłości. Przesłania ją jednak szantaż emocjonalny, któremu ulegają całe społeczeństwa, także Polacy. Trudno opisać, jak wielkie jest cierpienie tych małżonków, którzy nie mogą stać się rodzicami. Jednak czy właściwym wyjściem z tej sytuacji jest (re)produkcja dla nich dziecka przez zimnych fachowców od medycyny i techniki bez aktu miłości rodziców? Czy mogą się zgodzić, żeby – zamiast poczęcia i zrodzenia w miłości ich dziecka – obojętni producenci zaspokoili ich potrzebę „posiadania” potomstwa, produkując dziecko skutecznie, dzięki nadplanowej produkcji „nadliczbowych” istot ludzkich? Te „nadliczbowe” dzieci odrzucą podczas „kontroli jakości” jako „buble” albo zmagazynują poprzez zamrożenie. Czy mogą zgodzić się na eugeniczną selekcję własnych dzieci; zgodzić się na to, że pracownik ośrodka zdecyduje, które z ich dzieci jest „zarodkiem niezdolnym do prawidłowego rozwoju” i nie podlega ochronie? Samorządowcy, tworząc programy in vitro, odpowiadają za śmierć istot ludzkich i poniżanie małżeństwa. Fałszywie chwalą się, że zabiegają o życie ludzkie i szczęście rodzin. Samorządowe programy in vitro to już istna epidemia. Niestety, rząd Zjednoczonej Prawicy nie zdelegalizował procederu in vitro. Dodatkowym sygnałem alarmowym jest zajmowanie się kwestią in vitro przez gminy, powiaty i samorządy województw. Wychodzą one w ten sposób poza swoje ustawowe kompetencje. Jednak aby przekonać samorządowców i polityków, sami musimy dobrze poznać prawdę o in vitro.
Artykuł opublikowany na stronie: 
https://naszdziennik.pl/mysl/211119,samorzadowa-epidemia-in-vitro.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz