sobota, 17 kwietnia 2021

Droga Krzysztofa Krawczyka do Boga

 


W rozmowie z Ewą Milde piosenkarz przyznał, że 20 lat żył odwrócony od Boga. - Bo się strasznie na Niego obraziłem. Miałem wtedy szesnaście lat. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Ten, który jest miłością i sprawiedliwością, zabrał mi ojca, którego tak bardzo kochałem. Potem wydarzył się dramat, który okazał się złamaniem ostatniej bariery, która dzieliła go od Boga. To było upalnego, czerwcowego dnia 1988 r. Prowadziłem samochód, w którym znajdowali się także mój syn i żona, śpiąca spokojnie na tylnym siedzeniu. Byłem niesamowicie zmęczony i wiedziałem, że w tym stanie nie wolno mi już dalej jechać, że muszę się przynajmniej na chwilę zatrzymać. Rzecz w tym, że nie było gdzie, nie było pobocza. Dużo zakrętów, tak że nie jechałem szybko. (...) Nie pamiętam tego, co się stało. Prawdopodobnie rozluźniłem się po wyprzedzeniu ciężarówki, bo wiedziałem, że wyjeżdżam na prostą i zaraz się zatrzymam byle gdzie, żeby odpocząć. Straciłem panowanie nad kierownicą, samochód zaczął tańczyć po całej jezdni. Naprzeciwko jechał autobus pracowniczy, nie wiem, jak to się stało, że nie wyrżnąłem w ten autobus, tylko w drzewo. Opatrzność. Byłoby już po nas. Kiedy pojechaliśmy tam na wózkach ( na oddział dziecięcy) i zobaczyłem ten bezmiar nieszczęścia, zrozumiałem, że muszę natychmiast zacząć działać, że znalazłem cel w moim życiu. Zaraz po wyjściu ze szpitala założyłem fundację Dobrych Serc „O uśmiech dziecka” - opowiadał Krzysztof Krawczyk. GN 11.04.21

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz