poniedziałek, 1 listopada 2021

Koronawirus - fiasko projektu raju bez Boga

  


Ateizm sprowadza rzeczywistość do materialnego wszechświata, który jest „twardy i nieczuły”. Taka wizja pociąga dwie konsekwencje. Po pierwsze, w jej ramach nie ma sensu mówić ani o obiektywnym dobru, ani o obiektywnym złu. W takim razie koronawirus sam w sobie nie jest ani dobry, ani zły. Jest po prostu naturalnym zjawiskiem, który sprawia coś, co my ludzie subiektywnie odbieramy jako złe. Po drugie, skoro nieczuły świat jest wszystkim, co istnieje, dla ateisty nie ma żadnej nadziei na to, że śmierć zostanie pokonana, a doznane przez nas cierpienia zostaną przemienione w trwałą radość. Znaczy to, że w dobie pandemii – w której w większej skali spotykamy się z cierpieniem i śmiercią – ateizm nie może nam pomóc. Czy jednak może pomóc nam religia, która głosi istnienie wszechmocnego i dobrego Boga? Tak, ponieważ daje nam nadzieję na pełnię szczęścia po śmierci.  Według biblijnej teodycei, którą Lennox przypomina, zło jest konsekwencją grzechu pierworodnego. On doprowadził do złamania lub pęknięcia doskonałego stanu natury, którego człowiek jest częścią. Na naszych oczach „koronawirus gwałtownie demoluje iluzję, że możemy zbudować doskonałość na ziemi”. Demontaż tej iluzji jest szansą, by zwrócić się do Boga, od którego odeszliśmy i który przychodzi do nas w cierniowej koronie naszych cierpień.  Nawet jeśli wielu ludzi uświadomiło sobie w czasie pandemii fiasko projektu raju bez Boga, nie znaczy to jeszcze, że ludzie ci zmienią radykalnie swój sposób myślenia i życia. Przyzwyczajenie i presja społeczna może okazać się siłą, która sprawi, że szybko wrócimy do starych bożków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz