niedziela, 23 stycznia 2022

Dali się wpuścić w (białoruskie) maliny

 


Nie chcą ujawniać swojej tożsamości, bo boją się zemsty białoruskich służb. I trudno im się dziwić. Wszyscy mężczyźni, z którymi rozmawiamy, mówią mniej więcej to samo, choć na Białoruś podróżowali osobno. To świadczy o autentyczności ich opowieści. Wszyscy do Mińska podróżowali w ten sam sposób: przez Turcję, wcześniej kontaktując się z przemytnikami. Tego, co zastali na miejscu na Białorusi, nie wyobrażali sobie w najgorszych koszmarach. Cytuje słowa jednego z mężczyzn: Najpierw w Mińsku spędziłem trzy dni. Następnie przez przemytnika zostałem przewieziony w pobliże granicy z Polską. Tam się okazało, że przemytnik ma jakiś układ z białoruską policją, która dowiozła mnie już na samą granicę i wyrzuciła w lesie. Tulicki wskazuje, że jedna z osób potwierdza, że była zmuszana do prób przekroczenia granicy: Najpierw sam chciałem, ale później, gdy po kilku nieudanych podejściach chciałem zawrócić, drogę w stronę Mińska zagrodziły mi białoruskie służby. Byłem w potrzasku […]. Z jednej strony drut i polskie służby, z drugiej białoruskie. Zero szans na cokolwiek. Chyba że wyczekało się na moment, gdy służby nie widzą. Można się też było opłacić mundurowym. 400 euro za szansę na powrót […] Sieci, 18.01.22

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz