sobota, 28 listopada 2020

Protesty i rosyjska ruletka

 


Aby zrozumieć, z jaką katastrofą mamy do czynienia, należy spojrzeć na liczbę zgonów ogółem i porównać ją ze średnią wieloletnią. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze raporty publikowane przez resort zdrowia obejmują jedynie zachorowania i zgony osób, u których zakażenie potwierdzono testami. Realna skala chorujących na Covid-19 i umierających z powodu tej choroby jest znacznie większa (nie tylko w Polsce), bo nie wszystkie osoby z objawami są kierowane na testy. Po drugie do rzeczywistych skutków epidemii należy zaliczyć również pogorszenie się stanu zdrowia lub zgony osób, które cierpią na inne choroby, ale z powodu zatkanego systemu ochrony zdrowia nie udało się im udzielić na czas świadczeń medycznych, które w normalnej sytuacji by otrzymali. To również ofiary pandemii, choć pośrednie. O jakiej więc skali mówimy? Z danych Rejestru Stanu Cywilnego, na podstawie wystawianych przez Urzędy Stanu Cywilnego aktów zgonu, dowiadujemy się, że łączna liczba zgonów Polek i Polaków zaczęła szybko rosnąć od drugiej połowy września. Już dwa tygodnie temu zmarło zatem o 2,5 tysiąca więcej osób tygodniowo (czyli o 30 proc. więcej) niż w najbardziej śmiertelnym analogicznym okresie ostatniej dekady. Ilu w ciągu tych siedmiu dni zmarłych to osoby odnotowane w rejestrach jako ofiary koronawirusa (czyli zmarli z potwierdzonym testem zakażeniem)? 575. Pozostałe 2 tysiące "nadliczbowych" zmarłych to w znacznej mierze również ofiary epidemii - bezpośrednie niezdiagnozowane i pośrednie. Protestom sprzyjają nastroje wywołane kryzysem i wielomiesięcznymi restrykcjami. Możemy jednak zrobić jedno - być mądrzejsi niż liderzy i nie dać się wepchnąć bezmyślnie w ten spór. Gdy tylko jest okazja - łagodzić, zamiast dolewać oliwy do ognia. To kwestia życia i śmierci wielu tysięcy osób. To też jest przestrzeń do bycia pro life. GN30.10.20

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz