piątek, 26 czerwca 2015

Święty biznesmen

Był jednym z najbogatszych Argentyńczyków. Dawał pracę 3,5 tysiącom ludzi. Kiedy umierał, a w fabryce ogłoszono, że potrzebna jest krew dla szefa, w kolejce ustawili się niemal wszyscy. Enrique Shaw, bo o nim mowa zapamiętał dobrze radę swojego ojca: "Cokolwiek będziesz robił w życiu, rób to dobrze. Angażuj się w 100% i nie czekaj na ordery. Wszystko rób z pokorą". Enrique chcąc służyć ojczyźnie wstępuje do marynarki wojennej. Dzień na okręcie zaczyna od modlitwy i kończy Różańcem. Coraz więcej osób dołącza do niego. Niezwykle szanuje kobiety widząc w nich Maryję. Dba, aby załoga uczestniczyła we Mszy św. W notatniku zapisał znamienne słowa: "Dopóki nie będę w stanie kochać bliźnich jak siebie samego, dopóty będę wypaczał moją religię i wiarę". Kiedy ożenił się z koleżanką z dzieciństwa, postanowił zerwać  z morzem i zatrudnić się w fabryce szkła. Szybko został jej dyrektorem. Zorganizował dla pracowników opiekę lekarską, świadczenia socjalne, dba o ich urlop. Jako kierownik chce skosztować wszystkiego - staje przy piecach, przy obróbce szkła, sprząta sale, toalety, wywozi śmieci. On po prostu kochał swoich pracowników. Ludzie przychodzili do niego z problemami. Biło od niego ciepło i żar pochodzący od Boga. Enrique znał wszystkich po imieniu. Pytał o dzieci, o rodziców po imieniu. Shaw uczył dzieci, że ich życie jest służbą dla innych. W notatniku zapisał: "Rodzina, która modli się razem, przetrwa". Nauczył dzieci, że jeżeli ma się duży dochód, to trzeba się nim dzielić z innymi i walczyć o dobrobyt drugiego człowieka. W 1952 roku założył Stowarzyszenie Chrześcijańskich Pracodawców. Jest założycielem pierwszej katolickiej uczelni wyższej w Argentynie. Powołał też do istnienia Chrześcijański Ruch Rodzin. W 1955 roku został aresztowany przez rząd Perona "za wiarę". W 1962 roku w wieku 41 lat umiera na zaawansowany nowotwór. Ale wcześniej przyjeżdża do swojej fabryki podziękować pracownikom za to, że wszyscy oddali krew, aby ratować jego życie: "wasza krew krąży teraz w moich żyłach". Odchodził szczęśliwy. Shaw będzie pierwszym biznesmenem w marynarce i krawacie wyniesionym na ołtarze Gość Niedzielny nr 22)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz