wtorek, 4 września 2018

Dziesiaj wiemy na czym stoimy



W 1988 roku władze ogłosiły, że bez warunków wstępnych proponują rozmowy Okrągłego Stołu. Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, Bronisław Geremek przybyli do stoczni, prosząc, żeby natychmiast przerwać strajk, bo jest szansa na jakieś tam rozmowy z władzami. Okazało się jednak, że nie mają racji, że przegrali, ale byli na tyle elastyczni i obłudni, że natychmiast przyłączyli się do nas jako współautorzy tego sukcesu. I to kłamstwo założycielskie tych ludzi funkcjonowało nadal i rzutowało na NSZZ „Solidarność”. Dlatego na „S” już w okresie 1980-1981 nałożono całą gromadę ludzi, którzy stanowili elitę związku, a po 13 grudnia 1981 roku zdominowali „S”. Zbiorowy wysiłek Służby Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, wojska i innych instytucji ówczesnego państwa miał na celu zmęczenie, osłabienie społeczeństwa, także działaczy NSZZ „S”, liderów społecznych. I to się udało. Ponadto władzy udało się wykreować nowe przywództwo w postaci takich ludzi, jak wspomniany już Geremek, Mazowiecki, Kuroń i im podobni. Tyle że ci ludzie, którzy teraz mieli decydować o kształcie i przyszłości, tak naprawdę byli przeciwni duchowi „S” wcześniej i później. Co więcej, byli ulegli wobec komunistycznych władz. Stąd pojawił się projekt budowy z Balcerowiczem socjalizmu z ludzką twarzą. I nie przeszkadzało im to, że była to twarz okrutna wobec ludzi ubogich, bo oni sami się bogacili. Tuż po Okrągłym Stole, a jeszcze przed wyborem Mazowieckiego na premiera, Michnik otrzymał ogromne fundusze na rozkręcenie „Gazety”. To sprawiło, że Polacy bez dostępu do rzetelnych informacji zachowywali się biernie, podporządkowując się temu, co działo się wokół. I tak trwało to przez długie lata, aż dopiero w wyników wyborów w 2015 roku otworzyła się droga do wolności i szansa, że wreszcie będą realizowane marzenia Polaków o wolności.  To wszystko sprawiało, że ta jedność, ta solidarność społeczna zaczęła wygasać. W 1989 roku też nie było do końca wiadomo, weźmy chociażby Okrągły Stół – któż mógł wiedzieć, że w Komitecie Obywatelskim przy Lechu Wałęsie byli agenci czy też że sam Wałęsa był agentem. W 1992 roku okazało się, że Kancelaria Prezydenta Lecha Wałęsy to siedziba agentury, ale dopiero dzisiaj za sprawą Instytutu Pamięci Narodowej wiemy dużo więcej. Ale sprawy trzeba wciąż badać i ujawniać fakty, żeby kłamców i agentów nazywać po imieniu, zadając kłam ich rzekomemu bohaterstwu.
Krzysztof Wyszkowski. Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/200755,dzisiaj-wiemy-na-czym-stoimy.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz