niedziela, 7 października 2018

Kinowa reforma kościoła



Film „Kler” doczekał się nie tylko licznych recenzji. Okazuje się, że obraz ten wiąże się z pojawieniem się niespotykanej dotąd ideologii. Ale co mi da „lektura” tego filmu? Od dawna było wiadomo, że produkcja ta będzie szokować? Wojciech Smarzowski zarzeka się, że chce po nim społecznej debaty. Dojść wręcz można do wniosku, że ma on pozytywną intencję reformy kościoła. Ale po co go chce reformować, skoro w mediach przedstawia się jako ateista? Antyklerykałowie oraz dalecy od kościoła reformatorzy urastają nagle do rangi ekspertów od katolicyzmu. W zapowiedziach nic nowego nie pokazano. Księża są oskarżani o pedofilię, czasem mają kochanki, a niektórzy hierarchowie lubują się w markowych autach, wsparci przez proboszczów, którzy zakochali się w banknotach. Oczywiście można powiedzieć, że tak jest. Jasne, ale jest też drugie, znacznie częstsze, prawdziwe oblicze kościoła, który nie zbiera forsy, ale służy. Czy twórcy filmu byli np. w Domach Pomocy Społecznej dla osób niepełnosprawnych prowadzonych przez dziesiątki, jeśli nie setki polskich zakonnic? Dyskusja dotycząca błędów kościoła trwa od lat. To osoby zaangażowane w kościół, będące blisko niego są w stanie poznać wady kleru. Mówi się, że od księży wymagać trzeba więcej. Ale dlaczego wniosek ten formują ludzie, którzy w owym kościele nie funkcjonują? Proszę, by krytycy kościoła, którego jestem częścią, wskazali alternatywę, konkretną alternatywę, która naprawi to co według nich jest od lat popsute. GN 30.09.18

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz