piątek, 17 lipca 2015

Na rany Chrystusa - oddajcie mi dziecko!



Matce z Niska sąd zabrał i rozdzielił troje dzieci – dwoje starszych (11 i 6 lat) do domu dziecka, najmłodsze, jeszcze w betach, półroczne – do rodziny zastępczej. Zabrali jej dzieci tuż przed Bożym Narodzeniem. Dlaczego zabrali – alkohol, bicie, przemoc? Nie, nic z tych rzeczy. Pani sędzi rodzinnej nie spodobało się, że w mieszkaniu śmierdział pies i królik, których matka nie usunęła na żądanie sądu. I jeszcze matka nie zapłaciła 10 złotych składki klasowej. I jeszcze starsza dziewczynka była smutna w szkole, więc ją trzeba w domu dziecka rozweselić. No i ojciec dziecka ma złą opinię, co prawda anonimowo, ale złą. I były jeszcze muszki owocówki, zdaniem sądu bardzo groźne dla dzieci. Przyjechała ekipa egzekucyjna, oderwała dzieci od matczynych nóg i zabrała. W mieszkaniu zostały puste łóżeczka, pusty wózek, który ci biedni ludzie kupili za tysiąc pięćset złotych. Pani sędzia urzęduje trzysta metrów od tego mieszkania, ale nie była w nim, wysłała tylko kuratora. Ja tam pojechałem, 300 kilometrów, i widziałem – normalne mieszkanie, biedne, ale schludne, miliony w Polsce podobnych, do czego się tu przy... Kobieta pół roku błaga – na rany Chrystusa – oddajcie mi dzieci! Psa już nie ma, królika miniaturki też już nie ma, już rodzice je wywieźli na działkę, już nie śmierdzą, pani sędzio, już nie śmierdzą... Żółwia też na wszelki wypadek wywieźli, żeby i on sądu nie prowokował. Rodzice nie wiedzieli, że przebywanie dzieci ze zwierzętami stanowi dla nich zagrożenie. I te muszki owocówki też już nie atakują. I te 10 złotych składki też już uregulowane... Pani sędzia nie oddaje... Matka błaga – dajcie je choć teraz na wakacje... pani sędzia nie daje! Matka się skarży, w rozpaczy biega do mediów, szuka pomocy i w dudapomocy – a tego Temida nie lubi, oj nie lubi. Szanse na powrót dzieci oddalają się z każdym dniem, teraz sąd weźmie sobie pewnie za punkt honoru, żeby ich nie oddać. Dobrze, że chociaż jeszcze na widzenia pozwala, matka jeździ do nich 15 kilometrów rowerem, przez Puszczę Sandomierską, wygląda już jak cień człowieka. Każda wizyta to rozpacz, pożegnania, odrywanie od nóg, płacz, mamo, zabierz nas, ja chcę do domu... I to rozbicie rodziny – starsze dziewczynki mogły mieć radość opiekowania się małą siostrzyczką, nie jest im to dane. Rodzeństwa mojej mamy bolszewicy na Syberii nie rozdzielili, a sąd w Nisku rodzeństwo rozdzielił. Pani sędzio – powiem wprost – rozdzielanie rodzeństwa uważam za zbrodnię na rodzinie. Tego się nie robi ludziom, tego się nie robi dzieciom... Dość przemocy państwa wobec rodziny, dość bezradnego patrzenia na tę przemoc!  Mec. Janusz Wojciechowski
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/139495,na-rany-chrystusa-oddajcie-mi-dziecko.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz