środa, 15 lipca 2015

Zbawienie według Ewy Kopacz



Po przegłosowaniu przez Sejm ustawy o in vitro w najgorszej rządowej wersji, premier Ewa Kopacz uspokoiła nas, że ta ustawa „nie będzie obligatoryjnie dotyczyć każdego”. Jeszcze rano przed głosowaniem, pani premier nawoływała w radiowej Jedynce: „Bądźmy tolerancyjni. Jeśli nawet nam nasze sumienie nie pozwala z tej metody skorzystać, to nie nakazujmy innym, którzy mają to sumienie takie samo jak każdy z nas, ale oni ponoszą odpowiedzialność we własnym sumieniu za decyzje”. A zatem kto sprzeciwia się in vitro, jest nietolerancyjny. Idąc tropem tego rozumowania należałoby tolerancyjnie potraktować przestępców i znieść zakaz okradania, oszukiwania i zabijania ludzi. Nie ma w tym porównaniu żadnej przesady, bo in vitro, zwłaszcza w takim kształcie, jaki zapewne niebawem wejdzie w życie, jest okradaniem, oszukiwaniem i zabijaniem ludzi. Okradaniem choćby dlatego, że za tę bardzo drogą i mało skuteczną metodę zapłacimy my wszyscy (bo ma być „nieodpłatna”), oszukiwaniem choćby dlatego, że ta metoda nie leczy niepłodności, a zabijaniem choćby dlatego, że nadliczbowych ludzi wyrzuca się na śmietnik lub zamyka bezterminowo w lodówce. A jeśli pani Kopacz z koleżankami i kolegami z Sejmu nie uważają, że człowiek zaczyna się od poczęcia, to byłoby miło, gdyby wskazali, od kiedy mamy do czynienia z człowiekiem i dlaczego. Jeśli zaś nie potrafią tego zrobić, to jakim prawem zachowują się jak władcy ludzkiego życia i ludzkiej wolności? (Franciszek Kucharczyk, GN, 28.06.15)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz