wtorek, 18 października 2016

Wrażliwość władzy



Kto boi się stracić coś dla wartości, straci wszystko dla byle czego. Aborcja jest w Polsce dobrem chronionym i te tysiąc zabitych polskich dzieci rocznie to jest absolutne minimum, jakie w dzisiejszym świecie trzeba złożyć w ofierze bożkowi Molochowi. Władza u nas wrażliwa, czuła na głos ludu. Bardzo się posłowie przejęli na widok tłumu wymalowanych na czarno pań, przestraszyli się ich krzyku „wyp...ać” i gestu środkowego palca. Niech więc giną dzieci, aby tylko w Polsce był pokój i zgoda. Bo lepiej, żeby tysiąc dzieci zginęło za naród, niż żeby... Kupowanie czegokolwiek za zgodę na zbrodnię zawsze źle się kończy, niezależnie od tego, jak tęgie głowy kombinują i jak szczytne motywy im przyświecają.To już z górą dziewięć lat minęło od czasu, gdy bracia Kaczyńscy – prezydent i premier – tak lawirowali, aż doprowadzili do upadku projekt wzmacniający obronę życia dzieci w konstytucji. 13 kwietnia 2007 roku zabrakło 27 głosów. Wystarczyłoby, żeby część „sprawiedliwych”, którzy wstrzymali się od głosu, wtedy zagłosowała na „tak” – a dziś władza nie miałaby problemu z aborcją. Ale oni chcieli mieć „więcej niż 30 proc. poparcia”. I co? Stracili władzę po roku, a na jej odzyskanie potrzebowali ośmiu lat. Tak to jest, gdy się próbuje przehandlować Boże błogosławieństwo. Teraz dostali kolejną szansę. I, mimo wszystko, jeszcze ją mają – a z nimi naród. Ale czas mija. (Franciszek Kucharczak, Gość Niedzielny 42/2016)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz