sobota, 2 lutego 2019

Hasło „mowa nienawiści” służy ostrej walce ideologicznej.

Za czasów słusznie minionych kpiono, że Związek Radziecki tak zdecydowanie walczy o pokój, iż nie zostanie kamień na kamieniu. Lat mam tyle, że pamiętam szkolne apele o pokój, któremu mieli zagrażać imperialiści, szczególnie imperialiści amerykańscy. Zachód to polityka nienawiści, a blok sowiecki to polityka miłości. A tak naprawdę Himalaje obłudy. Dziś jest analogicznie z tzw. mową nienawiści. Wyrażenie to zostało wymyślone przez neomarksistów nowej lewicy nie po to, by opisywać rzeczywistość i zmieniać ją na lepsze. Wręcz przeciwnie, hasło „mowa nienawiści” służy ostrej walce ideologicznej. Za jego pomocą stygmatyzuje się tych, którzy myślą inaczej, a zarazem propaguje się własne idee i własne środowiska. Po zabójstwie Pawła Adamowicza lewicowo-liberalne media w Polsce i za granicą zagrzmiały, że trzeba walczyć z nienawiścią, bo to nienawiść doprowadziła do śmierci prezydenta Gdańska. Tego rodzaju retoryka nie tłumaczyła niczego, ale służyła temu, by po raz kolejny napluć na obecne władze nad Wisłą. Włoski dziennik „La Repubblica” ubolewał, cytując różnych przedstawicieli opozycji w Polsce, że oto dokonano mordu politycznego na człowieku otwartym na uchodźców, na gejów i lesbijki, na Europę. Zabiła go atmosfera nienawiści, którą tworzy – a jakżeby inaczej! – głównie Jarosław Kaczyński. Wot! Niezły chwyt! Zaprotestować przeciwko nienawiści, opowiedzieć się za otwartością i miłością, a w tym wszystkim oczernić tego, kogo się nie znosi. Ks. Dariusz Kowalczyk. GN 24.01.19 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz