czwartek, 13 czerwca 2019

„Jak to Piotrusia nie ma”


Dopiero po latach zrozumiałam, o co w tym chodzi. Przynajmniej tak mi się wydaje. Chodzi o życie wieczne. Jesteśmy jednak tak skoncentrowani na życiu tu i teraz, na jego wygodach i niewygodach, że tracimy z oczu to, co najważniejsze. Czy Bóg daje cierpienie? Dopuszcza je? Trwa dyskusja. Bardzo „ustawiło mnie” pytanie: „Wolałabyś nigdy nie mieć Piotrusia i nie cierpieć, czy dostać go na siedem lat, wiedząc, że potem, po stracie, będzie strasznie bolało?”. To pytanie było jak grom z jasnego nieba. Wybrałam: Piotruś był prezentem, dostałam go na siedem lat. To sporo czasu. Pozostawił po sobie nie tylko pustkę, ale mnóstwo śmiechu, radości. Miłości w czystej postaci. Przyszło mi też do głowy, że nasza trudna rodzina musiała mieć wstawiennika. Piotruś jest wstawiennikiem.   Po doświadczeniu cierpienia ludzie… pięknieją! Jest to paradoks niezrozumiały dla świata, który za wszelką cenę szuka znieczulenia. Skorupa pęka i wylewa się miłość….Krzyż nie jest po to, byśmy na nim wisieli, ale przecież nie możemy zmartwychwstać, jeśli wcześniej nie umrzemy!.. GN. 10.05.19

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz