sobota, 16 listopada 2013

Szczyt klimatycznej histerii

Wokół zagrożenia ociepleniem globalnym rozpętano szeroką akcję propagandową. Trzeba jednak powiedzieć, że także w świecie nauki nie brak krytycznych wypowiedzi na temat globalnego ocieplenia. Na gruncie polskim dał tego dowody nieżyjący już prof. Zbigniew Jaworowski. Podkreślał on, że głównym sprawcą tzw. efektu cieplarnianego nie jest wcale dwutlenek węgla, a para wodna.
Przypominał także, że efekt cieplarniany jest dobrodziejstwem dla ludzkości. To dzięki niemu rozwinęło się i trwa życie na planecie Ziemia. Gdyby nie on, średnia temperatura na Ziemi wynosiłaby -18 st. C, zamiast obecnych +15 stopni. Daleki był także od demonizowania dwutlenku węgla. To gaz życia – przekonywał. Zawarty jest w roślinach i innych organizmach żywych, gdyby nie on, nie byłoby także życia na Ziemi. „Główną podstawą histerii klimatycznej – pisał w 2008 r. – stały się raporty IPCC (Intergovernmental Panel on Climate Change) uznawane w Brukseli za księgi święte”. Mimo że natura globalnego ocieplenia nie została dokładnie określona i że nie został rozstrzygnięty podstawowy dylemat: kto lub co odpowiada za jego występowanie, uruchomiona została ogromna machina propagandowo-polityczna ukierunkowana na walkę z nim. Protokół z Kioto wszedł w życie w 2005 roku. Na jego mocy kraje-sygnatariusze zobowiązały się do redukcji do 2012 r. własnych emisji gazów cieplarnianych co najmniej o 5 proc. w stosunku do poziomu emisji z 1990 roku.  Polska miała obniżyć swoją emisję o 6 proc, a w latach 1988-2001 emisja gazów w Polsce zmniejszyła się aż o 33%.  Stany Zjednoczone, największy emitent gazów cieplarnianych, nie ratyfikowały protokołu z Kioto, uważając, że przyniosłoby to poważne szkody ich gospodarce. Kierowały się także tym, że prężnie rozwijające się gospodarki Chin i Indii są wyłączone spod restrykcji protokołu w zakresie emisji gazów (prof. Tadeusz Marczak, Nasz Dziennik, 12.11.13)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz