wtorek, 3 maja 2022

Rosyjska mgła nad Watykanem

 


To również próba dla Kościoła - czy jest w stanie z jednej strony nie ulec pokusie mówienia o wojnie językiem tego świata, z drugiej jednak - czy nie ulegnie pokusie chowania się za okrągłymi formułkami, dyplomatyczną nowomową, unikaniem nazywania po imieniu sprawcy dziejącego się na naszych oczach nieszczęścia. Niestety, dotychczasowe wypowiedzi i watykańskiego sekretarza stanu, i samego Franciszka - choć pełne bólu i potępienia przemocy - unikają jak ognia nazwania agresora z imienia i nazwiska. Mimo wielu słów o cierpieniu narodu ukraińskiego, jakie w końcu padły, nie jestem w stanie zgodzić się na brak wyraźnego nazwania po imieniu agresora. Mamy bowiem do czynienia z atakiem czystego zła, z najbardziej perfidnym kłamstwem i zwyczajnym ludobójstwem. W takim wypadku chodzenie na palcach wokół Moskwy przez watykańskich dyplomatów nie znajduje uzasadnienia nawet gdyby oceniać to wyłącznie w kategoriach reguł dyplomatycznych. Tym bardziej nie da się tego wytłumaczyć, biorąc pod uwagę prorocką misję Kościoła. Również dlatego, że patriarcha Cyryl jednoznacznie stanął po stronie Putina w jego zbrodniczej napaści na Ukrainę. Nie można przecież w imię i tak wątpliwego dialogu z Moskwą zdradzić nie tylko ukraińskich katolików czy grekokatolików, ale i samych prawosławnych, którzy padają ofiarą ludobójczej napaści „bratniego narodu”. Staram się ufać, że z wysokości Watykanu zazwyczaj widać więcej i głębiej. Coraz trudniej mi jednak zrozumieć, dlaczego akurat widok na Rosję zasłania gęsta mgła. Jacek Dziedzina, GN 13.03.22


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz