środa, 18 lutego 2015

Ile czasu nam jeszcze zostało?

Kiedy Lech Kaczyński mówił w Tbilisi: Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a potem Polska.... – w Polsce rozległ się rechot. Najgłośniejszy ten spod wąsów, jeszcze wtedy nie zgolonych, Bronisława Komorowskiego, a pół Polski rechotało razem z nim. Nie znali przestrogi Gogola: Z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie...Gruzja, Ukraina, państwa bałtyckie, Polska... przecież to idzie dokładnie tak. Europa negocjuje z Putinem trwały pokój, ale Putin nie chce pokoju, on chce odbudować rosyjskie imperium i rosyjskie panowanie, wszędzie tam, gdzie Rosja je straciła. Zresztą jasno to powiedział – rozpad Związku Sowieckiego to była największa rosyjska klęska. I on to naprawi. W 1938 roku pretekstem do wezwania były rzekome prześladowania Niemców sudeckich, dziś chodzi o rzekome prześladowania Rosjan donieckich. W 1938 roku podzielona i sprzedana została Czechosłowacja, dziś dzielona i sprzedawana jest Ukraina.W 1938 roku miał być osiągnięty trwały pokój i dziś podobno też ma być. A nasza polityka zagraniczna skończyła się 10 kwietnia 2010 roku, wraz ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego. Donald Tusk, wielki prezydent Europy, jak mysz pod miotłą gdzieś schowany, Sikorski – zapomnieć, Schetyna – lepiej nie wspominać...Wysocki śpiewał: Ile czasu los da... może dzień, może dwa...Ile czasu los nam jeszcze dał? (mec. Janusz Wojciechowski, Nasz Dziennik, 14.02.15).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz