poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Sojusznicy zawiedli



10 kwietnia 2010 roku zginęła głowa państwa, jednego z państw członkowskich NATO, zginęło także dziewięciu generałów sił zbrojnych należących do Paktu, zginęło 96 obywateli – kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Nasi wielcy sojusznicy z NATO ani z Unii nie chcieli nawet do obiegu publicznego dopuścić hipotezy o zamachu, która mogłaby rzucić cień na gospodarza wizyty w Smoleńsku. Decyzja rządu polskiego, który zrezygnował z oczywistego w takim wypadku żądania powołania międzynarodowej komisji do badania okoliczności katastrofy, była dla nich bardzo wygodna. Tragedię smoleńską o dwa dni poprzedzał uścisk dłoni prezydenta Obamy i prezydenta Miedwiediewa przy okazji podpisania nowej umowy START . Dzień przed katastrofą prezydent Rosji przyjął uścisk dłoni innych przywódców, tym razem europejskich: Gerharda Schroedera, holenderskiego premiera Jana Petera Balkenendego, francuskiej minister spraw zagranicznych Anne-Marie Idrac oraz komisarza Günthera Oettingera. Okazją do tych czułości było otwarcie budowy Nordstream. Trudno się dziwić (choć oburzać się można), że w tej sytuacji 10 kwietnia musiał być zinterpretowany jako „głupi wypadek”, który nie może zakłócić tej harmonii. Dziś wiarygodności generał Anodiny, postawionej na czele komisji, która ogłosiła oficjalną wersję przebiegu katastrofy smoleńskiej, nie uznaje nawet strona rosyjska (tak się złożyło, że generał musiała uciekać do Francji w listopadzie 2015 roku przed oskarżeniami o gigantyczną korupcję). Akceptuje ją tylko, powiedzmy, w 99 procentach „Gazeta Wyborcza”, TVN, komisja Millera, pan Lis, a także obecnie największy obrońca zagrożonego w Polsce życia bocianów – pan Tusk z Brukseli oraz inni pomniejsi krajowi wyznawcy sekty gen. Anodiny. Czy będziemy musieli czekać aż 50 lat na prawdę o Smoleńsku? Nie wiem. Wydaje mi się jednak, że tak jak w sprawie Katynia, kluczem do tej prawdy, a na pewno do jej uznania międzynarodowego, pozostaje stanowisko samej Rosji. Tylko zmiany w niej zachodzące mogą doprowadzić do „odmrożenia” najważniejszych dokumentów. Niestety, wielu potencjalnie kluczowych świadków już głosu nie zabierze na pewno. Zginęli w tajemniczych okolicznościach („samobójstwo” albo „przemęczenie”), m.in. szef FSB z Tweru gen. Konstantin Moriew – szef kontrolerów ze Smoleńska (o nich samych słuch w ogóle zaginął), kluczowe postaci z wywiadu wojskowego GRU – pułkownik Siergiej Tretiakow, generałowie Wiktor Czewrizow, Igor Siergun… Nie tylko w Polsce giną świadkowie tej sprawy. Jednak w Rosji, taka tradycja, archiwa nie płoną, przynajmniej nie doszczętnie. I kiedy prezydent Putin odejdzie, a kres przychodzi na każdego, dla kogoś kiedyś może być wygodne uchylenie rąbka tajemnicy smoleńskiej. Powtórzmy: klucz do niej pozostaje w Rosji. Polska może i powinna o ten klucz się dopominać. Nieugięcie. Na pomoc Zachodu trudno liczyć. Prof. Andrzej Nowak
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/155615,czy-ktos-nam-pomoze.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz