sobota, 24 grudnia 2016

W Polsce gorzej niż w Aleppo?



Z płonącego syryjskiego miasta dobiega wołanie o ratunek, a polski europoseł apeluje: "Patrzcie na Warszawę!".Europoseł Janusz Lewandowski, stojąc przed kamerą, wyraził żal, że kolejna mająca się odbyć w PE „debata o Polsce” nie trafia w dobry termin. No bo 13 grudnia nie za bardzo pasował, a 14 grudnia „niespecjalnie poprawia sytuację, dlatego, że dziś Parlament [Europejski] jest w gorączce wyborczej, patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy”. Być może bezustanne jeremiady, iż jesteśmy „krajem-kłopotem Unii Europejskiej” doprowadziły go do przekonania, że sytuacja w Warszawie jest nie tylko porównywalna z tą, jaka panuje w Aleppo, ale nawet gorsza. Jak inaczej rozumieć oczekiwanie, żeby europosłowie zajmowali się Polską, gdy w Syrii masowo giną ludzie? To znane zjawisko, że człowiek długo powtarzający wymyślone przez siebie głupstwa, w końcu sam zaczyna w nie wierzyć. Przy okazji kolejny raz między wierszami wychodzi, komu zawdzięczamy tę nadzwyczajną troskę Europy o nasz kraj. Cel tych działań jest oczywisty – odzyskanie władzy dzięki naciskom z zewnątrz, skoro sami Polacy naciskać jakoś nie chcą (co potwierdzają choćby sondaże). Z płonącego Aleppo docierają rozpaczliwe głosy: „Wszyscy o nas zapomnieli”. Cóż, teraz widać, kto aktywnie do tego zapomnienia się przyczynia (Franciszek Kucharczyk, GN 50/2016).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz