poniedziałek, 25 grudnia 2017

Tsunami zła


Sytuacja na Bliskim Wschodzie niestety wciąż niepokoi. Straszy wizja opustoszałych, zniszczonych kościołów, w których nie ma już chrześcijan, bo ich wypędzono lub wymordowano. Odczuwamy wciąż efekt tsunami zła, które przeszło przez cały Bliski Wschód, czyli Iran, Irak, Syrię, a także Liban. Dotyczy to również sporej liczby chrześcijan z Egiptu. Na początku XX wieku na Bliskim Wschodzie chrześcijanie stanowili około 20 proc. mieszkańców, a w tej chwili jest ich około 4,5 proc. Zmieniła się tam atmosfera. Pojawiło się zjawisko nieakceptowania chrześcijan czy wręcz wrogiego do nich nastawienia. Chrześcijanie przestali być buforem między różnymi ugrupowaniami w łonie islamu. Sam islam przeżywa głęboki kryzys, być może najsilniejszy od swojego powstania. Między islamskimi ugrupowaniami trwa walka na śmierć i życie. Islam stał się niezwykle wojujący i nie dopuszcza do dialogu, nawet wewnętrznego. Afrykańskie przysłowie mówi: „Gdzie dwa słonie walczą, tam trawa cierpi”. I tak to wygląda na Bliskim Wschodzie. Zwalczające się islamskie ugrupowania powodują, że mniejszości religijne strasznie cierpią. Czarna wizja jest niestety realna. Byłem w Aleppo, gdy jeszcze trwały tam walki. Tamtejsi chrześcijanie pytali z trwogą, czy nie czeka ich los chrześcijan w Turcji. Przypomnę, że w 1915 roku 23 proc. mieszkańców Turcji było chrześcijanami, teraz jest ich 0,2 proc. I większość z nich jest pozbawiona praw przysługujących mniejszościom religijnym. Są tolerowani, uznani za obywateli tureckich, ale Kościół nie jest akceptowany jako instytucja. Więc bliskowschodnia powtórka z tego, co stało się w Turcji, jest prawdopodobna. W Iraku przed amerykańską inwazją w 2003 roku żyło ok. 1,5 miliona chrześcijan, dziś zostało 250 tysięcy. Ta „reszta Izraela” chce zostać, ale musimy jej pomóc. Ks. Andrzej Halemba, GN 50/17


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz