poniedziałek, 18 grudnia 2017

Wysokie obciachy



Takie coś czytam: „Idą po nas. Idą po nasze brzuchy, które należą im się jak psu buda”. I dalej: „Tak czy inaczej zostaniemy złożone na ołtarzu, a partia hojnie wypłaci 4 tys. zł trumienkowego za wywiązanie się z zadania i urodzenie nawet wolno pływającego torsu. Ksiądz pewnie nie ochrzci, ale umówmy się, nawet oni mają granice zygotarianizmu”. I dalej: „I bądźcie pewne, że następne w kolejce jest zmuszenie do rodzenia zgwałconych kobiet, a potem dziewczynek”. I tak to leci. To feministka Anna Dryjańska w aktualnych „Wysokich Obcasach”. Zabicie swojego dziecka  – oto sukces kobiety w rozumieniu wojujących feministek. Cel, z którego zrezygnować nie można. One muszą mieć możliwość uśmiercać jakieś dzieci, choćby „tylko” podejrzane o chorobę. Bo wyobrazić sobie tak straszny świat, w którym nie morduje się nikogo, to przekracza ich możliwości. W taki oto sposób biznesy aborcyjne przygotowują grunt pod kolejną czarną histerię, którą zamierzają odpalić, gdy na horyzoncie zamajaczy widmo ocalenia wszystkich (lub prawie wszystkich) dzieci. Bo to ocalenie, za sprawą projektu „Zatrzymaj aborcję”, podpisanego przez 830 tysięcy Polaków, tym razem naprawdę jest realne. Dla zwolenników aborcji ta rzecz jest wyjątkowo niewygodna – bo jak tu upierać się przy tezie, że chorych ludzi trzeba zabijać zamiast leczyć. Przecież dokładnie takie praktyki stosowali naziści – więc niezręcznie jakoś. Co więc pozostaje? Ano jazgot bez ładu i składu, adresowany wyłącznie do emocji, bo racjonalności w tym nie ma żadnej. Franciszek Kucharczyk, GN 49/2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz