sobota, 15 września 2012

28 miesięcy po Smoleńsku cz.II

Zespół Parlamentarny ustalił, że ani polscy eksperci, ani eksperci Unii Europejskiej i USA nie zostali dopuszczeni do swobodnego zbadania wraku samolotu, a przede wszystkim nie zbadali lewego skrzydła, którego złamanie przez brzozę przedstawiono jako przyczynę upadku i katastrofy samolotu. Nie zbadano też nigdy samej brzozy.  Do dzisiaj minister J. Miller, dr Maciej Lasek nie wyjaśnili, na jakiej podstawie stwierdzono, iż do tragedii doszło na skutek złamania skrzydła o brzozę.
Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że do katastrofy doszło na skutek eksplozji. Hipotezę tę potwierdzają też dane dotyczące stanu ofiar a zwłaszcza liczne dowody na to, że wiele ciał zostało rozerwanych na drobne szczątki.
Rolę brzozy w katastrofie smoleńskiej zbadał najpełniej prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu w Akron (Ohio, USA). Udowodnił, że nawet gdyby doszło do uderzenia skrzydła w brzozę, to skrzydło przecięłoby drzewo nie tracąc siły nośnej.  Trajektoria wynikająca z danych posiadanych przez komisję Millera, wyklucza uderzenie w brzozę. Potwierdza to także fakt, iż lewe skrzydło ma niezniszczone sloty tworzące jego przednią krawędź, która musiałaby zostać zniszczona w wypadku uderzenia w drzewo. Pozostaje pytanie, dlaczego J. Miller i jego eksperci zdecydowali się sfałszować wyniki swojego raportu, który w sprzeczności z posiadanymi danymi liczbowymi stwierdza, że samolot uderzył w brzozę, urwał skrzydło i na skutek tego wpadł w „beczkę autorotacyjną”. Zespół skierował w tej sprawie w czerwcu br. doniesienie o popełnieniu przestępstwa, a w sierpniu br. Prokuratura Warszawa-Praga rozpoczęła śledztwo w tej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz