wtorek, 25 września 2012

Niechciana Solidarność

Jak to się stało, że związek zawodowy, który odegrał kluczową rolę zmian społecznych na rzecz wolnego rynku, demokracji i wolności państwa, jest dzisiaj traktowany jak balast i piąte koło u wozu i to nie tylko przez przeciwników, ale także przez dawnego przywódcę, czyli Lecha Wałęsę? Dlaczego dzisiejsza "Solidarność" nie cieszy się poważaniem ze strony rządu i wielu dawnych działaczy? Dzisiejsza "Solidarność" jest jednoznacznie prawicowym ruchem katolickim. Wielu nie podoba się, że "Solidarność" nie chce być lewicowa. Jest mocno zakorzeniona w pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski. W ten sposób nie zdradziła ideałów, z których wyrosła: nadal domaga się prawdy, sprawiedliwości, równego traktowania Radia Maryja i telewizji Trwam. "Solidarność" oskarżana jest, że się upolitycznia, ale przecież Wałęsa i Kaczyński, którzy wywodzą się ze związku zostali prezydentami. Jest rzeczą naturalną, że w przypadku słabości państwa, pracownicy, którzy "z dołu" lepiej widzą sprawy, upominają się o wolne i demokratyczne państwo. Stąd poparcie "Solidarności" dla wspólnego marszu "obudź się Polsko" i współpracę wszystkich, którzy rozumieją konieczność zmiany. Jeśli pracownicy nie wymuszą na władzy III RP przestrzegania konstutucyjnych obowiązków rządu i dbania o interesy polskiej rodziny i wszystkich obywateli to kto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz