wtorek, 4 listopada 2014

Praktyki cenzorskie nie zniknęły

 Urząd kontroli prasy, radia, telewizji i widowisk już nie istnieje, ale praktyki cenzorskie nie zniknęły, są niekiedy znacznie bardziej wyrafinowane i mają różne oblicza. Przykład z ostatnich dni to niesprawiedliwa, oparta na widzimisię urzędnika państwowego kara finansowa nałożona na Telewizję Trwam przez przewodniczącego KRRiT za relacjonowanie na żywo Marszu Niepodległości z 11 listopada 2013 roku. To próba dyskredytowania tego nadawcy w oczach opinii publicznej, finansowego podkopania podstaw jego egzystencji, a także administracyjnego, wpływania na treści nadawane przez tę katolicką telewizję. Medium, które chce się zniszczyć, ogranicza się możliwość pozyskiwania wpływów z reklamy. Media takie nie mają środków i tym samym są wykluczane z obiegu. W czasach rządów Tuska na ogłoszenia w środkach masowego przekazu instytucje państwowe wydały ok. 150 mln zł. Z tych pieniędzy pochodzących z podatków płaconych przez Polaków najwięcej otrzymały z dzienników ogólnopolskich – „Gazeta Wyborcza” 6.887.955,49 zł i „Rzeczpospolita” 4.377.411,62 zł; a ze stacji telewizyjnych – Telewizja Polska 30.850.895,15 zł, TVN 21.905.142,70 zł, i Polsat 9.952.573,91 zł. Dręczy się media „niepokorne”, a daje zarobić „swoim”. I czy potem można się dziwić, że tak zwane media mainstreamowe, które najwięcej korzystają z publicznych pieniędzy, raczej pozytywnie wyrażają się o rządzących? (Jan Maria Jackowski, Nasz Dziennik, 25.10.14).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz