sobota, 5 września 2015

Dlaczego nie idę na referendum



Definicja wolności, przedstawiona przez Lorda Actona: - Przez wolność rozumiem stan gwarantujący każdemu człowiekowi ochronę w czynieniu tego, co uważa za swój obowiązek, przed presją władzy, większości, obyczaju i opinii - pisał angielski filozof. Piękne hasło, które swoją drogą dedykuję wszystkim przeciwnikom sprzeciwu sumienia. Jestem wolny, gdy mogę robić to, co jest dobre: ale i nie jestem wolny, gdy muszę robić to, co uważam za złe. I w tej wolności wybieram, by 6 września zostać w domu. To referendum jest bowiem jednym wielkim fałszem. Jest zepsute u korzenia, bowiem wynika z wyjątkowo niskiej motywacji - przechwycenia przez Bronisława Komorowskiego w II turze głosów osób, które w pierwszej głosowały na Pawła Kukiza. Zarówno JOWy, jak i sposób finansowania partii politycznych to kwestie techniczne, w dodatku obie kwestie zostały tak sformułowane, by umożliwić taką zmianę w prawie, po której i tak wszystko pozostanie po staremu. Ich postawienie nie wynikało z głębokiej troski o dobro wspólne, ale z chęci populistycznego przyłożenia konkurencji: wiadomo przecież, że PiS jest przeciwny zarówno JOWom, jak i zniesieniu finansowania partii z budżetu. Nie głosując pokazuję, że nie zgadzam się na przedmiotowe traktowanie przez polityków obywateli i demokratycznych narzędzi, które służą do podejmowania decyzji, a nie do międzypartyjnych rozgrywek (za GN, 3.09.2015).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz