wtorek, 29 stycznia 2013

Jak komunistyczne służby traktowały duchownych.

Zrywanie paznokci, trzymanie przez wiele dni bez ubrania w lodowatej, pełnej fekaliów celi, 145 przesłuchań, niekiedy kilkunastogodzinnych - tak komunistyczne służby potraktowały arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Nie dał się złamać i nie obciążył prymasa Stefana Wyszyńskiego. O arcybiskupie przypomina Artur Dmochowski w Gazecie Polskiej z 2 stycznia 2013. Arcybiskup Antoni Baraniak znał 5 języków i zrobił dwa doktoraty. Został osobistym sekretarzem prymasa kardynała Augusta Hlonda. Biskupem został w 1951 roku. We wrześniu 1953 został aresztowany wraz z kardynałem Wyszyńskim. Biskup był wielokrotnie katowany. To co przeszedł było tak straszne, że nie chciał nigdy o tym mówić. W 1977 zachorował na nowotwór i wtedy wspomniał, że cierpienie powodowane przez chorobę to nic w porównaniu z tym, czego doznał z rąk ubeckich oprawców. W wyniku tortur biskup miał chory żołądek, odbite nerki, plecy pokryte kilkucentymetrowymi bliznami. Pomimo to biskup się nie załamał i nie zgodził się na obciążenie prymasa, którego komuniści chcieli skazać w pokazowym procesie. Trudno się z tym zgodzić, że ubowcy są w naszym kraju bezkarni, pobierają teraz wysokie emerytury i są dobrze urządzeni w przeciwieństwie do wielu opozycjonistów. W dodatku jakże niesmaczne jest porównywanie działania obecnego CBA przez sędziego Tuleję do działania służb ubeckich w latach 50-tych. Dopóki nie uporamy się z rozliczeniem komunistycznej przeszłości, z lustracją sądów, uczelni, dziennikarzy, nie będziemy w pełni krajem wolnym. Pamiętamy jeszcze, że w 1953 roku Tadeusz Mazowiecki z wygodnego, redaktorskiego gabinetu atakował aresztowanych i katowanych księży m. in. biskupa Kaczmarka. Wtedy w ubowskich katowniach ginęli żołnierze wyklęci. Co pan na to panie od grubej kreski?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz